Podtoruńska Złotoria. Biały płot, dwa kroki od Drwęcy. Za nim stary zabytkowy dom flisaka, naprzeciwko kościół, a w bliskim sąsiedztwie skansen w Kaszczorku i ruiny zamku. Sceneria piękna i romantyczna. Historia i przyroda w jednym. W takim otoczeniu wyrosła i nadal mieszka Malwina Kwiatkowska.
KREDENS ZAMIAST LAPTOPA
Jej estetyczny smak najpierw okazał się przydatny przy dekorowaniu wnętrza, a później stał się sposobem na życie. Gdzie jej wyobraźnia szukała inspiracji? - Od dziecka fascynowałam się historią i historię skończyłam. Mam spory sentyment do antyków, do starych przedmiotów. Moja babcia mieszka w 160-letnim domu flisaczym w Złotorii. Mam z nim wiele wspomnień, setki razy penetrowałam go od piwnicy aż po strych, szukając choćby najmniejszych skarbów - mówi Malwina.
Zawsze wiedziała, że jej własny dom musi mieć wnętrze z duszą, muszą być w nim starocie, bo nowoczesność nigdy jej nie kręciła. - To nie znaczy, że mi się nie podoba. Ja po prostu tego nie czuję. Pamiętam, że gdy jeszcze chodziłam do liceum, to wszyscy zachwycali się laptopami, a ja marzyłam o… starym kredensie. Dostałam go w prezencie na osiemnastkę. Już jako nastolatka nosiłam w sobie klimaty dawnych lat.
SEN O LAWENDOWYCH POLACH
- Moją prawdziwą przygodę z shabby chic zaczęłam kilka lat temu przy okazji remontu i urządzania domu, który wraz z mężem dostaliśmy od rodziców - opowiada Malwina. Na ten styl trafiła przypadkiem na blogu pewnej Amerykanki i zakochała się od pierwszego wejrzenia. Wraz z nim przyszło zauroczenie Prowansją, a zwłaszcza jej lawendowymi kolorami, przetartymi, zniszczonymi zębem czasu meblami. I właśnie w takim stylu postanowiła urządzić swój dom.
Początkowo poddała stylizacji meble, które już posiadali, a z czasem zaczęła tworzyć od podstaw dodatki dekoracyjne, uzyskując pomału wymarzony klimat starofrancuskiego domostwa. - Chwilę później moja pasja była na tyle silna, że wiedziałam, iż nie ma od tego odwrotu. Teraz stylizacja mebli i przedmiotów, w stylu romantycznych francuskich wnętrz, jest ogromną częścią mojego życia - wyznaje Malwina.
Nad wyraz przyjemnym wyzwaniem twórczym było przygotowanie pokoju dla małego Kajetana, który teraz ma dwa latka. - Myślę, że meble w stylu shabby chic świetnie wyglądałyby w pokoju małej dziewczynki, Kajetanowi zaoszczędziłam romantycznych detali - śmieje się Malwina. - Udało mi się jednak stworzyć pokój chłopięcy, w którym zachował się ten duch.
NOWA SZATA SHABBY
Najważniejszym, ale też najbardziej żmudnym etapem jest przygotowanie mebla, zdarcie starych powłok lakierniczych, zmatowienie, wyczyszczenie. - Gdy przebrniemy przez tę mało wdzięczną część, zostaje już tylko to, co najprzyjemniejsze - czyli nadanie meblowi nowej szaty. I tutaj mamy ogromne pole do popisu, bo właściwie wszystko zależy od naszej wizji - tłumaczy dekoratorka.
Malwina jest samoukiem, swoją metodę stylizacji i swój przepis na farbę uzyskała dzięki próbom i błędom. Shabby chic polega na malowaniu kilkoma warstwami farb, w taki sposób, aby te ze spodu były widoczne i sprawiały wrażenie starej, łuszczącej się powierzchni. - Najłatwiejszym i najtańszym sposobem na uzyskanie takiego efektu jest położenie wosku na każdą nałożoną warstwę farby w miejscach, które chcemy postarzać - tłumaczy.
Postarzanie jest jedną z technik i metod, ale shabby chic to także tworzenie dekoracji od podstaw oraz wstawianie do domu sprzętów autentycznie starych, o ile zachowały tę swoją pastelową kolorystykę i ślady przeszłości. - Nie unikniemy nowych rzeczy, np. telewizora czy kina domowego. W końcu żyjemy w XXI wieku i ma być wygodnie. Musimy łączyć nowoczesność ze starym stylem. Za nic na świecie nie zrobiłabym w stylu shabby dwustuletniego intarsjowanego kredensu. Nigdy tak zabytkowego mebla nie potraktowałabym farbami. Są granice - zaręcza Malwina.
CIENKA CZERWONA LINIA
W tym stylu bardzo łatwo zahaczyć o kicz. Diabeł tkwi w szczegółach. Drobiazgi, dekory, koronki, hafty, pastelowe barwy, odcienie różu… Tu jest cienka linia między kiczem a sztuką shabby chic. Chyba że kicz jest zamierzony. - Dobrze wiem, że w tej dziedzinie bardzo łatwo przedobrzyć. Dekorować trzeba z wyczuciem. Ale chyba w każdym stylu łatwo o kicz, prawda? - zastanawia się Malwina.
Mąż nie protestuje, chociaż jest to bardzo kobiecy styl. - Bartas to typowy facet, średnio go interesuje, jaki powieszę obrazek na ścianie. Ma jednak wyczucie smaku i nieraz proszę go o radę. Naszym domem zachwyca się głównie płeć piękna. Kumplom mniej się podoba, często żartują: „Kwiatkowska, u ciebie jest jak u mojej babci”. Podchodzę do tego z przymrużeniem oka. Nie zastanawiam się, czy się to komuś będzie podobało. Każdy ma swoją definicję piękna - podsumowuje Malwina.