Na jednym z moich podwórek ktoś szedł właśnie do pierdla albo z niego wychodził... Niestety, moi najbliżsi unikali, ku mojej rozpaczy, tego typu miejsc. Próbowałem nawet rozsiewać dookoła plotki, że mój ojciec jest w trakcie planowania krwawego rozboju i skoku na najbliższą kolekturę toto-lotka, ale bez pożądanych rezultatów.
Zdając sobie sprawę, iż na polu pochodzenia stoję na straconej pozycji, imponowałem podwórkowym przestępcom uzbrojeniem. Gdy oni inwestowali w przestarzałe scyzoryki i finki oraz popularne wtedy żyletki, ja mogłem popisać się dwoma nożami sprężynowymi oraz kastetem, szczególnie ten ostatni robił na zatwardziałych rzezimieszkach piorunujące wrażenie.
Jarosław Kaczyński chce pozwać... Jarosława Kaczyńskiego
Mój arsenał wzbudzał lęk i poważanie.
Może z powodu tych traumatycznych wspomnień rozumiem bardziej tęsknotę Jarosława Kaczyńskiego za silną Europą, mającą status mocarstwa atomowego, o czym otwarcie prezes powiedział w wywiadzie dla niemieckiej gazety „FAZ”. Ma rację, bo jeśli Europa z atomem to i my, dlaczego po raz pierwszy w naszej historii nie mielibyśmy stać się szczęśliwymi posiadaczami broni masowej zagłady?
Wyznanie lidera PiS może też po części tłumaczyć niechęć naszego ministra MON do posiadania generałów i zakupu broni konwencjonalnej, myślę o „karakalach”, „black hawkach” i dronach. Po co się rozdrabniać, skoro zakup „atomówki” mógłby załatwić należny nam szacunek i powodować strach, który, wiadomo nie od dziś, najlepiej kształtuje stosunki między narodami i ich obywatelami.
Jarosław Kaczyński co prawda zastrzegł w wywiadzie, że ta operacja może być kosztowna, mając jednak na uwadze niskie ceny, wytropione przez ludzi Macierewicza na choćby takie „mistrale”, to z bombami atomowymi może być podobnie. Nie chodzi tu przecież o jakąś wielką bombę, ale taką na miarę naszych po części potrzeb, a po części pragnień, nie wikłając się w terminologię wojskową – taką bombę w sam raz.
Nie mam też wątpliwości w czyjej dłoni spoczęłaby słynna jądrowa walizka z atomowymi przyciskami. Jak dla mnie - bomba i jak pisał Gombrowicz, kto czytał, ten trąba!
(...) dlaczego po raz pierwszy w naszej his- torii nie mielibyśmy stać się szczęśliwymi posiadaczami broni masowej zagłady?