Irlandia po prostu oszalała przed Euro - pisze nasz korespondent z Belfastu

[break]
Blisko połowa jej mieszkańców sympatie na Euro lokować będzie w reprezentacji Eire - Republiki Irlandii. Mimo że zbrojny konflikt w Irlandii Płn. skończył się 20 lat temu, to podziały między katolikami a protestantami nie zniknęły. Pierwsi uważają się za Irlandczyków i kibicują Irlandii, drudzy to wierni poddani Jej Królewskiej Mości.

To właśnie oni oszaleli. Trudno się dziwić. Zakochany w piłce nożnej kraj nie miał przez lata szczęścia w eliminacjach do wielkich imprez. Aż do eliminacji Euro 2016, gdzie ku zaskoczeniu wszystkich - łącznie z miejscowymi kibicami - Green and White Army wywalczyła sobie bilety do Francji. To pierwszy awans na wielką piłkarską imprezę od 1986 roku i pierwszy awans na Euro w historii.

Ulice pełne flag

Entuzjazm jest wielki. Osiedlowe uliczki udekorowane są piłkarskimi flagami, na pubach wiszą wielkie piłkarskie bannery, sklepiki afiszami chwalą się, że wspierają reprezentację. W Titanic Quarter, tuż przy centrum Belfastu, przygotowano wielką strefę kibica. Tu mecze na wielkim ekranie śledzić będzie 10 tysięcy kibiców. Świetnie sprzedają się koszulki, piłki i inne gadżety. Lokalne puby kasują po 10 funtów za pamiątkowe szklanki na Euro 2016, a prawdziwe szaleństwo zacznie się w niedzielne popołudnie, kiedy Irlandia Północna zagra z Polską.

Będzie wielkie święto

Większość moich północnoirlandzkich znajomych ma ten dzień już dawno dokładnie zaplanowany. Część wybrała się już do Francji - niektórzy bez biletów na mecze, ale z nadzieją, że jakoś dostaną się na stadion. Pozostali już są poumawiani ze znajomymi na barbecue i wspólne oglądanie meczu przy piwie lub raczej kilku piwach. Praktycznie wszyscy są przekonani, że ich ulubieńcy poradzą sobie z Polakami. - Będziemy mistrzami Europy. Mamy świetną obronę, nie przegraliśmy od 12 meczów. Z Polską wygramy 1:0 - przekonuje Mervyn. Najbardziej korzystny dla Polski typ to remis.

Na mecz do kościoła

Oczekiwania kibiców po eliminacjach są całkiem spore - Irlandia Płn. powinna co najmniej wyjść z grupy. Mecz z Polską ma być pierwszym krokiem do sukcesu. To z jednej strony dobrze znane w Polsce „pompowanie balonika”, z drugiej - Irlandia Płn. gra futbol dość skuteczny, mimo że czasem tak toporny, że niemożliwy wręcz do oglądania.

Miejscowi dość dobrze znają polską kadrę. Oczywiście najbardziej znany jest Lewandowski, ale ostatnie problemy Grosickiego okazały się nieobce mojemu sąsiadowi. Nie był w stanie wymówić nazwiska, ale informację o kontuzji „waszego lewoskrzydłowego” miał aktualne.

Polacy są najliczniejszą mniejszością w Irlandii Płn., dlatego niedzielny mecz ma swoje smaczki. We wschodnim Belfaście, gdzie skupisko polskich emigrantów jest największe, kilka protestanckich kościołów organizuje wspólne oglądanie meczu. Ma to być kolejny krok ku integracji, ale i też sposób na łagodzenie nieuchronnych napięć.

Niechlubny rok 2009

Wielu mieszkańców Ulsteru pamięta awantury, które wywołali w 2009 roku polscy pseudokibice podczas eliminacyjnego meczu w Belfaście. Kibole wyjechali od razu po meczu, a mieszkający w Belfaście Polacy musieli przełknąć konsekwencje wkurzenia miejscowych - gdzieniegdzie wybito szyby, kilka rodzin musiało wyprowadzić się do innych dzielnic, bo nagle stały się niemile widziane.

Nie należy się więc spodziewać, że w strefie kibica nieopodal doku, gdzie przed ponad stu lat zbudowano Titanica, znajdzie się wielu fanów w biało-czerwonych koszulkach. Nie oznacza to jednak, że o polskich fanach zapomniano - mecz Polska-Niemcy będzie też transmitowany na wielkim ekranie. Wtedy miejscowi na pewno będą wspierać Polaków.