Bez historii z Gruzją
W 1/8 finału przyszło im się zmierzyć z Gruzinami. Michał Siess (złoty medalista w turnieju indywidualnym), Leszek Rajski, Andrzej Rzadkowski i Adrian Wojtkowiak bardzo dobrze zaczęli – było 15:5, stracił jednak dorobek Wojtkowiak, dając „tlen” rywalom (16:12). Wszystko jednak wróciło do normy – 35:25 dla Polaków. Zakończyło się wysoką wygraną naszych reprezentantów 45:27.
Nieprawdopodobny mecz z Niemcami
W walce o wejście do strefy medalowej trzeba było pokonać Niemców. To był mecz według scenariusza – wet za wet. 5:4, 9:10, 17:17, 32:28. Po walce Rzadkowskiego (przedostatniej w meczu) wszystko zmierzało do upragnionego celu – 38:29. I wtedy na planszy pojawił się Siess. Nie może przecież stracić 9-punktowego prowadzenia – mówili wszyscy wokoło.
Oprócz Niemców. Ci nie mieli nic do stracenia, Aleksander Kahl zaczął ryzykować i atakować. Było więc 40:33, 42:38, a po chwili już tylko 42:41, na 48 s przed końcem. Siess na 19 s przed finiszem odskoczył na 44:42, do pełni szczęścia pozostało zadanie jednego trefienia. Okazało się to za trudne dla Polaka. Trzy udane ataki wykonał rywal i zakończył mecz wynikiem 45:44 dla Niemiec.
- Miałem dużą przewagę i zacząłem zbyt pasywnie – komentował na gorąco Siess. - Gdy trzeba było przejąć inicjatywę, to nie mogłem złapać odpowiedniego rytmu. To przeciwnik miał inicjatywę i kontynuował to, co robił od początku, a ja nie mogłem zmienić tego ciągu wydarzeń i niestety przegrałem ostatnią walkę, nie mogłem domknąć wyniku. Przewaga była spora, to była komfortowa sytuacja. Biorę tę przegraną na siebie, bo moja walka – dziewiąta – była bardzo zła. Musimy spróbować powalczyć o 5. miejsce.
Trzy dni temu była euforia po złotym medalu, w czwartek zaś smutek.
- Wiadomo, że chciałbym mieć dwa medale, najlepiej złote, ale dzisiaj skończy się bez. Przykro mi – podsumował Siess.
W walce o miejsca 5-8 Polacy pokonali Belgię 45:25. W meczu o 5. lokatę pokonali Węgrów 45:29.
