W oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych Świątek poinformowała, że potrzebuje czasu na odpoczynek i regenerację. To już druga taka sytuacja w tym roku. Na początku kwietnia, zaraz po zwycięskim dla siebie turnieju Miami Open, Polka miała w planach występ w Charlestonie. Zrezygnowała jednak w ostatniej chwili, tłumacząc się niegroźnym urazem.
Tym razem również nie jest to raczej nic poważnego, a dolegliwości tenisistki wynikają najprawdopodobniej z dużej liczby rozegranych przez nią spotkań. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Świątek wygrała kolejno turnieje w Doha, Indian Wells i Miami (korty twarde)), a w ostatnią niedzielę triumfowała w Stuttgarcie (korty ziemnie).
Organizatorzy mają czego żałować, bo występ liderki światowego rankingu zapowiadał się niezwykle ciekawie. Losowanie miała trudne - poza pierwszą rundą, w której miała zmierzyć się z zawodniczką z eliminacji, czekały ją naprawdę trudne mecze. Już w drugim mogła trafić na byłą mistrzynię z Caja Magica, Czeszkę Petrą Kvitovą. Później mogła trafić m.in. na Grczynkę Marią Sakkari, na którą w ubiegłym roku nie potrafiła znaleźć sposobu (udało jej się dopiero w tym sezonie).
Polka straci punkty za swój ubiegłoroczny występ w Madrycie (przegrała w trzeciej rundzie z Australijką Ashleigh Barty), ale pozostanie liderką rankingu WTA. Na korty wróci tydzień później w Rzymie, gdzie będzie bronić tytułu.
