Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idzie na nas wielka woda...

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Według prognoz IMiGW, w tym roku, mimo obfitych opadów śniegu, raczej nie grozi nam powódź. Nie zawsze jednak na pożegnanie zimy aura była tak łaskawa. Mieszkańcy Kujaw i Pomorza przeżyli tu straszne dni.

Według prognoz IMiGW, w tym roku, mimo obfitych opadów śniegu, raczej nie grozi nam powódź. Nie zawsze jednak na pożegnanie zimy aura była tak łaskawa. Mieszkańcy Kujaw i Pomorza przeżyli tu straszne dni.

<!** Image 2 align=right alt="Image 145287" sub="Nieuregulowana Wisła zawsze
u progu wiosny jest kapryśna. Albo tworzą się na niej zatory grożące wylewami, albo też płynąca nią kra potrafi spowodować wielkie zniszczenia.
Na zdjęciu: tylko tyle pozostało z drewnianej konstrukcji wykorzystywanej podczas odbudowy mostu kolejowego w Toruniu po szturmie kry
w 1946 roku. / Fot. Archiwum Tadeusza Zakrzewskiego">Po powrocie Pomorza i Kujaw do Polski w 1920 r. nieliczni starsi mieszkańcy regionu mieli jeszcze w pamięci katastrofalną powódź, do której doszło w marcu 1888 r. Owa wielka woda zapisała się tak mocno w pamięci mieszkańców, że jej stan, uznany za rekordowy wszech czasów, został odnotowany na specjalnych tablicach w wielu miejscowościach, m.in., w Bydgoszczy i Toruniu.

W Bydgoszczy wyłączono wówczas z użytkowania Stary Kanał, a Śluzę Miejską trzeba było umacniać przed podmyciem. Zniknęła pod wodą w całości Wyspa Młyńska, zalana została gazownia, przez dwie doby w mieście nie było prądu.

Powódź z marca 1888 r. objęła całą nizinną część Polski. W wielu miejscach stan ówczesnych wód nie został przekroczony do dziś.

<!** reklama>Niewielu jednak mieszkańców Kujaw i Pomorza na początku II Rzeczypospolitej miało świadomość, że los wielu z nich zależy od Wisły, że mimo budowy przez Prusaków pod koniec XIX w. wałów przeciwpowodziowych, nie obejmują one całego dolnego biegu rzeki i katastrofa lada rok może się powtórzyć.

Długo na nią czekać nie trzeba było.

<!** Image 3 align=left alt="Image 145287" sub="Wielka powódź w północnej Polsce w 1924 roku spowodowała, m.in., przerwanie tamy na Wiśle w Czarnowie pomiędzy Toruniem a Fordonem">Największa od 350 lat

„Słowo Pomorskie” 5 kwietnia 1924 r. na pierwszej stronie informowało: „Wielka powódź wiosenna. Na skutek długotrwałej i ostrej zimy pokrywa lodowa na Wiśle dosięgła znacznej grubości. Aczkolwiek łodołamacze zdołały dojść 26 marca do Starego Torunia (km 26.), wskutek potworzenia się zatorów na środkowej Wiśle woda zaczęła od 28 marca wzbierać szybko. 3 marca były zalane na odcinku toruńskim, przy stanie 7,11 m na wodowskazie podmiejskim, wsie: Otłoczyn, Czerniewice, Brzoza, Złotorja, Kaszczorek, Grabowiec, Otorowo, Rudak i Grabowo. W Solcu woda zalała wszystkie zabudowania, tartaki itd. oraz część miasta z Rynkiem. Pod Chełmnem i Czarnowem sytuacja była 3 marca bardzo groźna, gdyż groziło przerwanie tamy. W pobliżu Chełmna woda zalała wsie: Kokocko, Słącz, Dolne Strzelce, Narkowice, Wilcza Kępa, Mała Kępa, Papówka Kępa z portem chełmińskim, Nicpoń, Krystkowo, Grabowo, Grabówko, Topolno i Głodówko; w Grudziądzu zalana była ul. Portowa. Powódź roku 1924 przewyższyła nie tylko smutnej pamięci powódź z roku 1888, lecz była w ogóle największą katastrofą żywiołową w ostatnich 350 latach. Stan wody 29 marca przewyższył w Chełmnie o cały metr stan wody z roku 1888, dosięgając niemal wierzchołka tamy. Toruń, który jest świadkiem powodzi, przechowywa w swym ratuszu starą kronikę, która największą powódź, kiedy woda przewyższała obecny poziom o 12 do 15 cali, notuje w roku 1560”.

<!** Image 4 align=right alt="Image 145287" sub="W 1924 roku przez kilka
dni zalane były nadbrzeża Brdy
w Bydgoszczy, m.in., ulica Frankego (dziś Stary Port) / Fot. ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy">Bezpośrednią przyczyną tej powodzi był zator lodowy, jaki utworzył się w piątek, 24 marca, 1924 r. na Wiśle w rejonie Chełmna. Późnym wieczorem rzeka wezbrała gwałtownie i zalała niechroniony wałami rejon Łoskonia, Pałcza i Strzelec Dolnych. W nocy z piątku na sobotę poziom wody podniósł się o 4 metry, a w sobotę, w ciągu 40 minut, w krytycznym momencie, nawet 110 cm. W nocy z soboty na niedzielę Wisła przelała się przez jaz na Brdzie i ruszyła na Stare Miasto w Bydgoszczy. Niebezpieczeństwo wzmagał fakt, że woda unosiła wielkie płaty kry. Jej siła niszczenia była zatem znacznie spotęgowana.

Zalane zostały piwnice znajdujących się przy Brdzie budynków. Pod wodą znalazły się częściowo spichrze, pałacyk Lloyda, szałas BTW i ulica Hermana Frankego (dziś Stary Port), Rybi Rynek, a także tereny pomiędzy rzeką a ulicami Jagiellońską i Toruńską. „Tartaki i fabryki wyglądają jak fortece z napełnionemi wodą fosami” - obrazowo przedstawiał to „Dziennik Bydgoski”.

<!** Image 5 align=left alt="Image 145287" sub="Bydgoska Poczta Główna z racji swego położenia zwykle podczas powodzi zalewana była jako pierwsza / Fot. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Bydgoszczy">Zasięg zalewu powiększał się w kierunku Wisły. Woda unosiła drewno z licznych tartaków, a pomiędzy dwoma brzegami rzeki można było poruszać się łodziami. Unieruchomiona została gazownia, miasto utonęło w ciemnościach.

W nocy z 28 na 29 marca przerwana została komunikacja kolejowa z Bydgoszczy do Torunia, ponieważ pod Łęgnowem woda zalała tory na odcinku 700 m. Od rana ruch wznowiono, choć woda sięgała po osie wagonów.

Ewakuacja mieszkańców z obszarów zalanych wodą była spóźniona. Wielu z nich zostało na strychach domów, by strzec swego dobytku. Oberżysta ze Strzelec Dolnych natychmiast po opuszczeniu gospody został doszczętnie obrabowany przez dwóch opryszków, którzy podpłynęli łodziami. Czekających na opadnięcie wody wspierał lodołamacz „Ferse”, który dostarczał od 1 kwietnia żywność - wykładano ją na szosę pod Łęgnowem, powodzianie docierali tu łodziami.

Wycieczki na powódź

Najgorsza sytuacja miała miejsce w okolicy Fordonu, gdzie statki nie mogły przepływać pod mostem - tak wysoko podniosła się woda. Na ratunek pospieszył szwadron ułanów z reflektorami. Przejmujący opis akcji ratunkowej zamieściła „Gazeta Bydgoska” 2 kwietnia. Relacjonował porucznik Szopiński: „Pędzi olbrzymia kra - kręci się jak wrzeciono, a potem błyskawicznie jedzie naprzód z prądem rzeki. Na tej krze klęczy starzec i modli się... Pędziliśmy na sześć wioseł do tej kry (...), nie dopędziliśmy i starzec znikł nam z oczu.(...) Na jednej krze jechały dwie kozy, dwie sarny i jeleń. Nagle ta kra załamała się i rogacz wpadł do wody. I jego życiu moi chłopcy pospieszyli na pomoc i tym większa tragedia nasza, że starzec znikł nam z oczu, a jelenia wyciągnęliśmy”.

<!** Image 6 align=right alt="Image 145287" sub="Na drugi brzeg Brdy? Tylko łodzią, panie i panowie! Wielka woda w 1924 roku przy ulicy Stary Port / Fot. ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy">To, co działo się pod Fordonem, żywo zainteresowało bydgoszczan. Na most przez Wisłę ciągnęły wycieczki ciekawskich. Było ich tak wielu, że kolej uruchomiła nawet dodatkowe pociągi z Bydgoszczy do Fordonu.

O „strasznej katastrofie na Rudaku” pod Toruniem pisało z kolei „Słowo”: „Wszystkie pola zalane zostały w wysokości około 3 m. Gwałtowna wartkość prądu wody przepływa z takim hałasem, że mieszkańcom zdaje się, iż zamieszkują nie w pobliżu Wisły, lecz Bałtyku.”

Najbardziej poszkodowanym miastem regionu był Ciechocinek. „Słowo Pomorskie” informowało: „Sytuacja Ciechocinka doprawdy jest tragiczna. Woda przelała się przez wał tak gwałtownie, że są ofiary w ludziach. Z wyjątkiem kilku nowych ulic, zalała całe miasto. W parku zdrojowym stoi do wysokości pocztowych skrzynek. Zdrojowisko poniosło kolosalne straty. Ponieważ Ciechocinek znajduje się niżej poziomu Wisły, woda w nim stać będzie tak długo, dopóki nie wyschnie naturalnie. Na tak długo Ciechocinek zamarł”.

Stan wody zaczął powoli opadać 2 kwietnia.

Z tej powodzi wyciągnięto wnioski i wzmacniano obwałowania dolnej Wisły. Spodziewano się ukończenia prac do końca lat 30. Ale natura nie miała zamiaru tak długo czekać...

<!** Image 7 align=left alt="Image 145287" sub="Kra na Wiśle od wieków budziła niepokój. Jej niszczycielska siła była ogromna, co uwieczniono na XIX-wiecznej litografii.">Morze fal pod Świeciem

Trzynaście lat później znów nastała długa i mroźna zima. 1 marca 1937 r. na Wiśle utworzył się zator pod Kosowem na północ od Świecia. Następnego dnia miał już 16 km długości i wznosił się na ponad 4 m powyżej zwykłego stanu wody. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Wody, nie mogąc poruszać się naturalnym korytem, wybrały „objazd” lewą stroną.

Zaczęło się pod Topólnem, gdzie 2 marca Wisła wystąpiła z koryta, zalewając pola i osiedla. To właśnie tu brakowało na odcinku z Grabowa do Chrystkowa 12 km wału, ostatniej takiej luki w systemie ochrony nadwiślańskich terenów. Jego usypywanie miało rozpocząć się na wiosnę.

3 marca zator miał już 10 km. Wieczorem doszedł do Kozielca.

„Jadąc szosą z Fordonu w kierunku Strzelców Dolnych z daleka widać zalane domostwa i ogromne masy wód. Jedno wielkie jezioro, jak gdyby mały Bałtyk. Pola i łąki są całkowicie pod wodą i jedynie czubki drzew sterczą z morza fal” - tak nieco poetycko relacjonował sytuację „Dziennik Bydgoski”.

Tego dnia do akcji przystąpili saperzy, próbując rozbić zator dynamitem. Z Gdańska dotarły lodołamacze, które wcześniej stąd odpłynęły, bo... nie miał kto pokryć kosztów ich pracy.

Na ratunek było już jednak za późno. 4 marca zator liczył 20 km i stale się powiększał, następnego dnia dochodząc do mostu w Fordonie. Na pomoc ruszyła artyleria z Torunia i Grudziądza. Jej ostrzeliwanie zatoru przyniosło jednak niewielki skutek, podobnie jak trwająca cały czas akcja saperów. Pokrywa lodu okazała się zbyt gruba i ścisła. Podobnie jak 13 lat wcześniej „pół miasta” podążyło na most w Fordonie oglądać walkę z lodem.

8 marca woda na Brdzie i Wiśle znów zaczęła przybierać. Na domiar złego zapowiadano, że „z Warszawy idzie wysoka woda”. Lodołamacze tego dnia dotarły do Topólna. Nadzieja była jedynie w bombach lotniczych, ale do zapowiadanego nalotu nie doszło. Tymczasem wieczorem w ciągu godziny woda podniosła się o metr. Tak gwałtownie, że nasyp szosy w Łęgnowie został przerwany. Woda z Wisły zrobiła w nim dwie wyrwy na 6 m głębokie i wdarła się do Brdy. Ta wystąpiła z koryta i zalała oba brzegi w śródmieściu Bydgoszczy. O 5 rano piwnice domów przy Starym Porcie były już pełne wody, która dotarła nawet do Teatru Miejskiego.

9 marca zator jeszcze się powiekszył i doszedł do Solca. O godz. 11.15 pobity został rekord stanu wody na śluzie miejskiej w Bydgoszczy. Wyniósł 9,15 m, a 1 kwietnia 1924 r. było 9,14 m.

Dla ochrony gazowni miejskiej ułożono wokół niej 2000 worków gliny. Dzień i noc pracowało tam około stu osób.

W kolejnych dniach udało się zator na Wiśle zmiejszyć, potem podzielić na dwa. 14 marca nadbrzeża Bydgoszczy były już wolne od wody. Za to dzień później Wisła rozlała się w okolicach Świecia, podmyła mury fary. Nagły przypływ fali ciepła spowodował roztopy i wielką rzadkość - powódź na Kujawach. Wylała Noteć. Pod wodą znalazły się Pakość, Barcin, Chomiąża Szlachecka. W Brodnicy tłumy wyległy na most oglądać wylewającą Drwęcę.

18 marca wody zaczęły szybko opadać. Straty jednak były ogromne...

Warto wiedzieć

Powódź ratująca bernardynów

Powodzie nie zawsze miały złe skutki dla mieszkańców regionu. W kronice bydgoskiego zakonu bernardynów w 1630 r. zapisano: „Wylała Brda. Bardzo dużo ryb wpadło do wykopanych przez bernardynów sadzawek, ratując ich od głodowej śmierci”.

Trzeci raz w XX stuleciu wielka woda przyszła na Pomorze i Kujawy 2 lata po zakończeniu II wojny światowej. Na Wiśle znów utworzył się wielki zator. Pod wodą znalazły się okolice Fordonu oraz Solca Kuj. Sytuację pogorszyło nagłe ocieplenie, któremu towarzyszył ulewny deszcz. Z dnia na dzień stopniały wielkie połacie śniegu. W Bydgoszczy lało tak mocno, że ulicami ciekły strugi wody deszczowej, łącząc się z topniejącym śniegiem.

23 marca 1947 r. zator na Wiśle w Łęgnowie sięgnął nawet na wysokość 8 m. 25 marca woda zaczęła zalewać Rybi Rynek i bulwary koło poczty, jednak szybko opadła.

Jeszcze raz powódź zagroziła Bydgoszczy w 1966 r., już w lutym. Zator utworzył się pod Fordonem, ale stan Wisły nie doszedł do poziomu Brdy. Tym razem bardzo szybko do akcji przystąpiły lodołamacze.

W Toruniu nigdy w XX w. Wisła nie wdarła się do miasta, jak to miało miejsce w stuleciach wcześniejszych, kiedy przedostawała się do niego najniżej położoną Bramą Mostową. Tam właśnie wieszano dawniej znaki „wysokiej wody”. Najwyższe stany odnotowano w latach 1570, 1584, 1643, 1719, 1871, 1879 i 1891. W 1570 r. woda doszła do miejsca, gdzie obecnie jest Dworzec Główny PKP, a 11 marca 1673 r. po Mostowej można było pływać łodziami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!