https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Idola za gola!

Mariusz Załuski
No proszę, niby jest dobrze, a znowu skrzeczy. Po wyczynach naszych piłkarzy w tym tygodniu, doczekaliśmy się aż dwóch drużyn w Lidze Europejskiej oraz paru eksportowych herosów za granicą, co jak na polską piłkę jest wyczynem. Tyle że jakoś wciąż nie mamy piłkarskiego kandydata na idola pop kultury. Przynajmniej w kraju. No ale cóż, pewnie to i tak lepiej, niż mieć idola, a dostawać w skórę od dziwnych drużyn z egzotycznych krain.

No proszę, niby jest dobrze, a znowu skrzeczy. Po wyczynach naszych piłkarzy w tym tygodniu, doczekaliśmy się aż dwóch drużyn w Lidze Europejskiej oraz paru eksportowych herosów za granicą, co jak na polską piłkę jest wyczynem. Tyle że jakoś wciąż nie mamy piłkarskiego kandydata na idola pop kultury. Przynajmniej w kraju. No ale cóż, pewnie to i tak lepiej, niż mieć idola, a dostawać w skórę od dziwnych drużyn z egzotycznych krain.

W każdym razie nie czarujmy się - sport to dzisiaj dokładnie taki sam kawałek kultury masowej, jak choćby rozrywka, rządzi się więc takimi samymi prawami. A więc również potrzebuje gwiazd i antygwiazd, o których będziemy czytali w tabloidach - co piją, z kim się prowadzają, jakie skandale wywołują. I z rzadka o tym, jak grają. Ale przecież jeśli chodzi o Dodę czy inną gwiazdę pop, też nie analizujemy tego, czy dobrze wyciąga górne dźwięki. A że piłka nożna w skali kraju dominuje na rynku popularnych dyscyplin - z naszym żużlem jesteśmy jednak niszowi - należałoby oczekiwać, że strzelający gole idole ponętni będą dla mediów wyjątkowo. A tu pustka.<!** reklama>

I to nie tylko w porównaniu z przedtabloidowymi czasami przaśnego realnego socjalizmu, gdzie piłkarze stanowili podstawę narodowych gwiazd. No ale wybór wtedy był, jaki był... Nazwiska tych największych - Lubańskiego, Deyny czy Laty - znał cały naród. I cały naród przeżywał, z kim się napił Młynarczyk, albo co się stało z loczkami Gorgonia. W czasach kapitalizmu wczesnego też nie było tak źle. Co prawda na boiskach było znacznie cieniej, ale na plotkarskich stronach królowali modnisie - trefnisie w rodzaju Hajty czy Iwana. Ostatnim piłkarskim gwiazdorem pop z prawdziwego zdarzenia był chyba Artur Boruc. A to coś tam, coś tam z alkoholem, a to obronił Polkę przed szkockimi zbirami, a to chlapnął coś niepokornie, a to związał się z kobietą demoniczną. Były czasy, że dzień bez Boruca był w tabloidach stracony. No a dzisiaj?

Przeżywaliśmy pucharowe boje Wisły i Legii w tym tygodniu, ale o idolach cicho. No bo kogo można by wykreować w Wiśle? W pierwszej 11 jest z reguły ze dwóch Polaków, reszta to najemnicy ze świata, których trudno lansować, bo zaraz mogą zniknąć. Najbardziej nadaje się jeszcze Patryk Małecki, taki krakowski hultaj, ale to wciąż melodia przyszłości. Lepiej jest w Legii, która bardziej stawia na swojaków, ale te wszystkie Borysiuki, Rybusy i Gole długo pewnie jeszcze poczekają w gwiazdorskim przedpokoju.

Jest więc jakiś polski piłkarz, który może zostać idolem na miarę Dudka czy Boruca? A owszem. Jeśli Wojciech Szczęsny dalej będzie królował w Arsenalu i do tego parę razy jeszcze zabłyśnie pozasportowo - co już mu się zdarzało, bo zgrabną gadkę ma po tatusiu Macieju - to może wskoczyć do gwiazdorskiej ekstraligi. Już dziś według stawek reklamowych pobiłby każdego innego polskiego kopacza nożnego. A w rynkowych czasach to jest przecież miernik pierwszorzędny.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski