I za co was kochać?

<!** Image 1 align=left alt="Image 26058" >Najpierw się dowiedzałem, że kilka osób, którym ufam to łże-elity i wychodzi na to, że sam zaliczam się do lumpeninteligencji. Potem powtarzano mi, że skoro pracuję w mediach, to muszę być notorycznym kłamcą, bo przecież te niedobre media ciągle mijają się z prawdą. A teraz, po ładnych kilku miesiącach ustawicznego obrażania - myślę, że nie tylko mojego - poczucia przyzwoitości, mam jeszcze oberwać po kieszeni. I za co mam lubić ten rząd? Panie i panowie z PiS, ze swymi pomagierami z Samoobrony i LPR - takiego masochizmu proszę nie żądać.

<!** reklama right>Jestem jednym z tych, którzy stracą na skasowaniu 50 proc. kosztów uzyskania przychodów. Piszę więc w swojej sprawie, co zawsze jest niezręczne. Ale siedziałbym jak mysz pod miotłą, gdyby likwidowanie branżowych przywilejów - czego jestem zwolennikiem - było sprawiedliwe. Tak jednak nie jest, a pisowska ekipa beztrosko pogłębia podział na równych i równiejszych. Stracą dziennikarze, artyści, naukowcy. Jasne, im można zabrać, bo żurnaliści na blokady nie pójdą, a profesorowie z kajetami i skryptami nie ruszą na Warszawę. Możemy się tylko przyglądać, jak np. rząd spiera się z górnikami, czy ci mają dostać dużą czy może bardzo dużą premię z zysku wypracowanego przez kopalnie m.in. dzięki temu, że przez lata pompowano w nie publiczne pieniądze z naszych podatków. Albo podziwiać uśmiechniętą opaleniznę wicepremiera Leppera opowiadającego, jak to teraz rolnikom jest dobrze. Pewnie, że dobrze, zwłaszcza, że jako podatnicy wciąż sponsorujemy KRUS. Nie mam nic przeciwko rolnikom ani górnikom, ale dlaczego mam finansować utrwalanie systemu branżowych przywilejów, który na dodatek utrudnia modernizację kraju?

Niedawno prezes Jarosław Kaczyński mówił na kongresie PiS, że jego stronnictwo nie jest partią antyinteligencką. Powiedzieć można. W końcu, jak to genialnie ujął Jacek Kurski - ciemny lud to kupi.