Prawnicy za usługę biorą w Bydgoszczy mniej niż w Warszawie, wyobraźni nie rozpalą też sprawy rozwodowe, w których uczestniczą „głośne” nazwiska. Nudno jednak nie jest. Jest smutno.
<!** Image 3 align=right alt="Image 131076" sub="X Wydziałowi Cywilnemu Rodzinnemu Sądu Okręgowego w Bydgoszczy pracy nie brakuje. Pod cyferkami sygnatur kryją się duże emocje, nierzadko dramaty... Fot. Dariusz Bloch">Rozwód zawsze jest porażką. Dowodem na to, że nie zawsze „żyli długo i szczęśliwie”. Dramatem, z którego zbyt często poturbowane psychicznie wychodzą dzieci. To nigdy nie jest zależne od geografii, ale można zaryzykować twierdzenie, że bydgoskie rozwody charakteryzuje szczególnie zdeterminowana walka o alimenty.
Znak czasu
- Mieszkamy w dość ubogim regionie, o dużej skali bezrobocia. Dla wielu kobiet tracących męża takie zabezpieczenie jest sprawą życia i śmierci - tłumaczy mecenas Justyna Mazurowa. - Stąd tak ważne dla nich bywa orzeczenie winy drugiej strony. Małżonkowi niewinnemu przysługuje prawo do żądania renty alimentacyjnej od małżonka uznanego przez sąd za wyłącznie winnego.
Znakiem czasu jest najczęstszy ostatnio powód definitywnych rozstań: rozłąka rodzin przez wyjazd za chlebem. Nie tylko do Wielkiej Brytanii, ale też - co charakterystyczne dla Bydgoszczy - na misje wojskowe. Zwykle ktoś spotyka na obczyźnie bratnią duszę, albo ktoś pociesza pozostającego w kraju małżonka. Bywa jednak i tak, że harujący za granicą nie mogą darować drugiej stronie bierności i łatwości wydawania ciężko zarobionych pieniędzy.
- Oprócz ekonomicznych przyczyn rozwodów, stosunkowo nowych, powtarzają się od lat te same powody - nadużywanie alkoholu i zdrada, brak lojalności małżeńskiej - ocenia sędzia Danuta Konopka, wiceprzewodnicząca X Wydziału Cywilnego Rodzinnego Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. - Dotyczą one każdej grupy społecznej, choć przebieg takich spraw jest różny. Zawsze jednak są one bardzo emocjonalne, zwłaszcza, gdy trzeba ustalić winę którejś ze stron. Zdarzają się sytuacje konfliktowe, ekpresyjne próby formułowania oskarżeń na sali rozpraw, ale procedury sądowe temu zapobiegają. Małżonkowie mogą się swobodnie wypowiadać, nie może to jednak przerodzić się w kłótnię.
<!** reklama>Za każdym razem trzeba udowodnić trwałe ustanie pomiędzy stronami więzi duchowej, fizycznej i gospodarczej. I owe strony chwytają się wszystkiego, by tego dowieść.
- Były minister Ziobro wprowadził chyba modę na nagrywanie się - mówi jeden z bydgoskich adwokatów. - Sądy jednak dość niechętnie przyjmują tego typu dowody, łatwo je bowiem zmanipulować. Znacznie mocniejsze są raporty detektywów, choć w Bydgoszczy jest stosunkowo niewiele naprawdę profesjonalnych agencji (jak wynika z naszych informacji, dwie trzecie ich pracy to właśnie zbieranie dowodów małżeńskiej niewierności - przyp. red.). Trudno bowiem polemizować ze zdjęciem, na którym widać męża pod konkretnym hotelem w niedwuznacznych objęciach innej pani.
- Doskonałym dowodem są telefoniczne billingi. Mąż jednej z moich klientek wysyłał w ciągu miesiąca ponad tysiąc SMS-ów do kochanki. Zwykle nocą. Sąd nie dał się przekonać, że wymagała tego praca pozwanego - opowiada mecenas Mazur.
Skąpy mąż nie do zniesienia
Prawnicy zajmujący się sprawami rozwodowymi przyznają, że drobny odsetek spraw u nas dotyczy ujawnionych po ślubie dewiacji seksualnych czy też budzenia się innej orientacji seksualnej. Ale już taki podtekst pojawia się często, gdy strony powołują się na różnicę w zachowaniu partnera przed ślubem i po nim. Jeden z praktyków wspomina sprawę klienta, który nie krył przed żoną specjalnych upodobań - podczas zbliżenia lubił być przebrany i w dość nietypowy sposób pobudzać partnerkę. Jak twierdził, była tym wtedy zachwycona do tego stopnia, że pozowała do zdjęć. Wkrótce po zalegalizowaniu związku zaczęła się tymi doświadczeniami brzydzić. Najczęściej jednak ludzi rozczarowują w „prawdziwym” życiu banalniejsze powody. Oszczędny narzeczony budzi szacunek, skąpy mąż jest nie do zniesienia...
Nierzadko Wysoki Sąd słyszy argument o tym, że oni „już wcale ze sobą nie śpią”. Rzadziej twierdzą, że do małżeństwa zmusili ich rodzice, bo wstydzili się nieplanowanej ciąży córki, a potem wtrącali się do związku bez pardonu. Rzadko też wracają do siebie czy rezygnują z rozstania w trakcie rozwodu.
- Pamiętam, gdy podczas rozprawy pan wyjął ogromny bukiet kwiatów i poprosił żonę o drugą szansę. Byliśmy skonsternowani, ale była to sympatyczna okoliczność - opowiada Justyna Mazurowa. Happy endu tu, niestety, nie było. Druga szansa też skończyła się porażką.
Niedużo jest małżeństw, które uzgadniają wszystko przed rozprawą. Tak się dzieje jednak często wtedy, gdy w grę wchodzą „głośne” nazwiska, za którymi stoją duże pieniądze. Wtedy zwykle wszystko omówione (a przede wszystkim podzielone notarialnie) jest wcześniej. - Jesteśmy i pod tym względem prowincjonalni - konkluduje jeden z adwokatów. - Nie ma u nas prawdziwych celebrytów, nie ma więc i budzących takie emocje spraw.
Rozwodowy fachowiec u boku
Ma to też przełożenie na adwokackie stawki, regulowane również przed popyt. W Bydgoszczy honorarium rozwodowe adwokata to najczęściej 2 tysiące złotych plus VAT, czasem płacone w ratach (znacznie mniej niż w Warszawie, zdarza się więc, że nasi fachowcy reprezentują klientów stołecznych, którym i tak opłaca się ponieść wszystkie koszta). Na skutek różnych okoliczności rozwód może być orzeczony nawet dopiero po kilku latach. Ci, których na to stać, korzystają więc z pomocy prawnika. Dlatego, że boją się, iż druga strona ich „zje”, albo po prostu chcą się czuć pewniej mając u boku fachowca. Nigdy jednak nie da się przewidzieć, jak zachowają się na sali sądowej. Często wstydzą się obecności obcych ludzi (sędziego, protokolantki, ławników), często mają dość przedłużającego się postępowania i godzą się na wszystko....