Dla Hurkacza, podobnie jak dla Igi Świątek (która po dwóch porażkach straciła już niestety szanse na awans do półfinału w Guadalajarze), to debiut w kończącej sezon imprezie, która po ponad dekadzie (2009-2020) przeniosła się z Londynu do Turynu.
- Super być tutaj, jestem bardzo podekscytowany, bo na początku roku nawet nie myślałem, że mógłbym zagrać w ATP Finals - przyznał wrocławianin, którego już na starcie czekał trudny sprawdzian. Jego rywalem był broniący tytułu wicelider światowego rankingu, Daniił Miedwiediew.
Nietrudno było wskazać faworyta w tej parze, choć nasz tenisista nie stał na straconej pozycji. Z Rosjaninem zagrał w tym roku już po raz trzeci, a dwa poprzednie pojedynki były bardzo zacięte. Pierwszy, na kortach Wimbledonu, wygrał właśnie Hurkacz. W kolejnym, w Toronto (ATP Masters 1000) górą był Miedwiediew, który jednak przyznał szczerze po ostatniej piłce, że miał mnóstwo szczęścia.
Tym razem Polak również był w stanie postawić się faworytowi. W pierwszym secie zagrał naprawdę kapitalnie. Znakomicie serwował, świetnie radził sobie przy siatce, dobrze rozgrywał wymiany z głębi kortu. A, że rywal nie pozostawał mu dłużny wszystko rozstrzygnęło się dopiero w tie-breaku. W nim Hurkacz szybko odskoczył rywalowi i wyszedł na prowadzenie 6:2, by skończyć ostatecznie czwartą piłką setową.
Podrażniony przebiegiem wydarzeń na korcie Miedwiediew nie zamierzał jednak składać broni, a prowadząc 1:0 doczekał się szansy, w postaci pierwszego (dopiero) w tym meczu break pointa. Konkretnie dwóch - pierwszego Polak obronił asem serwisowym, przy drugim niestety zagrał zbyt długi forhend. W efekcie zrobiło się 2:0 dla Rosjanina i tej straty nasz tenisista nie zdołał niestety odrobić. W końcówce obronił jeszcze dwa setbole.
Podobnie wyglądała decydująca partia. Z tą tylko różnicą, że tym razem Miedwiediew przełamał rywala już na starcie. Wygrał 6:7(5), 6:3, 6:4. Zasłużenie - dość powiedzieć, że w całym meczu popełnił tylko osiem niewymuszonych błędów. Hurkacz nie doczekał się nawet jednego break pointa.
W drugim niedzielnym spotkaniu grupy „czerwonej” zmierzą się Niemiec Alexander Zverev i Włoch Matteo Berrettin (początek o godzinie 21, transmisja Polsat Sport Extra). Hurkacza na korcie po raz kolejny zobaczymy we wtorek.
