Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Horror z wiertarką w tle

Grażyna Ostropolska
Lucjan Czyż, 80-latek, któremu amputowano nogę, do dziś nie może dojść do siebie. Opowiada, jak w uniwersyteckiej lecznicy sam odkręcał stabilizator kluczem francuskim, który pielęgniarka przyniosła z auta.

Lucjan Czyż, 80-latek, któremu amputowano nogę, do dziś nie może dojść do siebie. Opowiada, jak w uniwersyteckiej lecznicy sam odkręcał stabilizator kluczem francuskim, który pielęgniarka przyniosła z auta.

<!** Image 3 align=none alt="Image 206730" sub="- Lekarz nawet nie znalazł chwili, by zapytać mnie jak się po tej leczniczej samoobsłudze czuję - mówi Lucjan Czyż. - Mam o to do niego żal
Fot. Dariusz Bloch">

Po wypadku, w którym pijany kierowca potrącił go na pasach, gruchocząc mu kości nóg, pan Lucjan trafił do kliniki ortopedii szpitala im. Jurasza. W ciągu dwóch lat przeszedł kilka nieudanych zabiegów, zakażenie i w efekcie amputację nogi, ale najbardziej pamięta zdjęcie stabilizatora z nogi. - To było po trzecim już zabiegu. Pani doktor oczyściła mi z ropy otwartą ranę pooperacyjną i usztywniła nogę ciężkim stabilizatorem na 6 śrub. Chodziłem z nim 7 miesięcy, ale noga puchła, czerwieniała i bolała niemiłosiernie, więc lekarz zdecydował o jego zdjęciu. - Poprosił pielęgniarkę, by odkręciła śruby, ale wtedy wyszło na jaw, że zaginął klucz od zespalającego kości zestawu - wspomina. Pamięta, że pielęgniarka znalazła podobny, chwyciła nim uchwyt śruby, ale po kilku próbach poddała się. Poszła po doktora N., który przyniósł inny klucz, próbował nim wykręcić śrubę, ale i jemu nie starczyło cierpliwości. „Urwana końcówka, nie dam rady” powiedział i wyszedł z gabinetu - relacjonuje pan Lucjan. Podpowiedział zdezorientowanej pielęgniarce, że może klucz jest w zabiegowym na piętrze.

<!** reklama>

- Poszła tam i wróciła z... wiertarką. Patrzę na nią przerażony, a ona mnie pociesza: „Doktor powiedział, że poczuje pan tylko pierwsze szarpnięcie i będzie dobrze” - wspomina pan Lucjan. Pamięta, że oblał się potem i spytał pielęgniarkę, czy nie ma „francuza”. - Powiedziała, że ma klucz nastawny w aucie. Przyniosła, podała mi do ręki i przez 35 minut sam wykręcałem sobie te śruby z kości. Ból był okropny, żona ocierała mi pot z czoła i poiła. To był horror - wspomina pan Czyż.

- Stanowczo zaprzeczamy, że w szpitalu podczas wizyt pacjentów używa się narzędzi nieortopedycznych - to odpowiedź dyrekcji szpitala im. Jurasza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!