Tadeuszowi Haręzie, motorowodniakowi MKS Team Żnin, nie udało się zdobyć po raz kolejny tytułu mistrza świata w klasie O-700. Zawody ukończył na piątym miejscu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 151220" sub="Pierwszy wyścig dla Tadeusza Haręzy, jedynego Polaka startującego w klasie O-700, zakończył się pechowo / Fot. Maria Warda">Z zaproszenia organizatora, Żnińskiego Towarzystwa Miłośników Sportu Baszta, skorzystało 70 zawodników z 10 krajów w tym Stanów Zjednoczonych. Największymi rywalami Tadeusza Haręzy, trzykrotnego mistrza świata w klasie O-700, jedynego Polaka w tej kategorii (Haręza był także raz mistrzem świata w klasie O-500 - przyp. red.) byli: Ferenc Csako i Attila Havas z Austrii, Mauro Bacchi i Tiziano Trombetta z Włoch oraz James Aderholdt ze Stanów Zjednoczonych. W pierwszym wyścigu Haręza nie zdobył żadnego punktu, jego motorówka została przedziurawiona podczas startu, ponieważ najechał na nią któryś z zawodników. Na szczęście, mechanikom Dariuszowi Karabaszowi i Krzysztofowi Krysztofińskiemu, udało się ją naprawić.
<!** reklama>Ostatecznie Tadeusz Haręza zajął piąte miejsce. Na najwyższym stopniu podium w klasie O-700 stanął Attila Havas, srebro wywalczył Tiziano Trombetta, a brąz Jiri Masek z Czech.
- Liczyliśmy na trzecie miejsce, ale i piąte nas zadowala - zapewnia Stefan Czarnecki, menadżer Tadeusza Haręzy.
W czasie żnińskiej imprezy przeprowadzono także eliminacje do mistrzostw Europy w formule OSY-400. Tutaj pierwsze miejsce zajął Słowak Michał Kosut, drugi był Michał Świerczyński (Polska), a trzeci Peter Stefanovic (Słowacja). Jednocześnie rozegrano międzynarodowe eliminacje do mistrzostw Polski w klasach T-400, T-550, O-125. JT-250.
Komandorem zawodów był Jerzy Śniadecki ze Żnina, a sędzią głównym Remigiusz Nowak.
Wśród gości honorowych nie zabrakło Józefa Kowalkiewicza, ojca żnińskich zawodów motorowodnych. Z pomostu, na którym siedzieli sędziowie, obserwował on kolejne wyścigi. - Pogoda jest idealna - mówił. - Dobra fala i sprzyjający wiatr. Były już zawody, kiedy przekładano biegi na drugi dzień. Raz nawet odwołano je z powodu zbyt silnego wiatru i ulewy.
Dobrze ocenił imprezę Stefan Czarnecki, który powiedział, że ma wielki szacunek dla organizatorów, chociaż przyznał, iż nie brakowało mankamentów. Goście, którzy zawitali do Żnina, narzekali na brak imprez towarzyszących.