MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Grubszy problem z duszą

Mariusz Załuski
Mariusz Załuski
Tak źle, a tak jeszcze gorzej. Popkultura ma z problemem otyłości tak samo wielki kłopot, jak ci, którzy w te kilogramy nieopatrznie obrośli. Bo z jednej strony mamy przecież dopieszczany wszędzie kult młodości, wysportowania i krzepkości, z drugiej zaś polityczną poprawność, która co najwyżej dopuszcza to, żeby mówić o „chudych inaczej”, a już broń Boże nie pozwala wytykać komuś tego, że nieborak utył za bardzo. No i popkultura sobie nie radzi, co widać w kinie, które buja się od unikania tematu, po wulgarne dowcipasy.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Tak źle, a tak jeszcze gorzej. Popkultura ma z problemem otyłości tak samo wielki kłopot, jak ci, którzy w te kilogramy nieopatrznie obrośli. Bo z jednej strony mamy przecież dopieszczany wszędzie kult młodości, wysportowania i krzepkości, z drugiej zaś polityczną poprawność, która co najwyżej dopuszcza to, żeby mówić o „chudych inaczej”, a już broń Boże nie pozwala wytykać komuś tego, że nieborak utył za bardzo. No i popkultura sobie nie radzi, co widać w kinie, które buja się od unikania tematu, po wulgarne dowcipasy.

Trzymanie się zasad politycznej poprawności świetnie wykpił zresztą niegdyś niedoceniony film „Bohater ostatniej akcji”. Ów bohater - postać filmowa - z ekranowej rzeczywistości, którą zaludniają ludzie piękni, młodzi, gibcy i uroczo uśmiechnięci (nawet kasjerki w supermarkecie to same lalki Barbie) trafia do realnego świata. I kompletnie nie może się w nim odnaleźć, bo nic nie jest fajne, a do tego otaczają go ludzie bardzo zwyczajni. A ludzie zwyczajni, jak wiadomo, bywają szarzy, nieciekawi i brzydcy. A czasami nawet nieprzyjemnie pachną. No i niekiedy są grubi. Szczególnie w Ameryce.

Ale to rzadkość, z reguły w filmie komercyjnym oglądamy rzeczywistość bez kantów. Ot, czasami tylko trafia się ciekawostka, jak ostatnio w thrillerze „Deja vu”. Główny śledczy, szczupły i przystojny rzecz jasna, co rusz trafia tam na lokalnych policjantów. No i wcale nie są to klony Schwarzeneggera, tylko właśnie otyli faceci, do tego z lubością pożerający hamburgery. Takich grubasków-policmajstrów widzieliśmy niedawno w „realu” podczas makabrycznych relacji ze strzelaniny w kampusie. Za to zwykle nie widzimy ich w kinie.

<!** reklama right>Otyłość państwa dobrobytu - która nam tak naprawdę grozić będzie za czas jakiś, więc warto zawczasu skorzystać z naszej akcji „Chudnij z nami!” - to problem, z którym Hollywood z różnych względów nie chce się zmierzyć. Co innego bowiem lansowany model, uosabiany przez białozębego biegacza na kalifornijskiej plaży, a co innego codzienność w kraju, w którym i styl życia, i powszechna dostępność tanich bomb kalorycznych, sprawia, że wesoło nie jest. I gdzie kompletnie odwróciły się społeczne sygnały - chudzielec to ten, który ma czas, pomysł i pieniądze, żeby o siebie zadbać. Bo najwięcej otyłych ludzi spotyka się w najbiedniejszych dzielnicach.

Oczywiście, kino ambitne zmaga się z tym problemem - tyle że tych ambitnych, którzy chcą je oglądać, mamy garstkę. Kino naprawdę popularne, wielkobudżetowe, pozwala sobie za to na komedie w stylu „Gruby i chudszy”. Publika rechocze więc okrutnie, bo z grubych ludzi łatwo się śmiać, choć ideowa wymowa tych filmów jest taka, że nieważne, jak wyglądasz i nieistotne, jak się zachowujesz. Ważne jest to, co ci w duszy gra. I jak ślicznie gra, to wszyscy cię zaakceptują i będzie dobrze. Cóż, problem polega tym, że w realnym świecie tak prosto niestety nie jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!