W samej tylko gminie Świecie saperzy średnio dziesięć razy rocznie interweniują przy usuwaniu niewypałów z czasów drugiej wojny. W całym powiecie znacznie częściej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 62851" sub="Saperzy nie narzekają na brak pracy. Te pociski artyleryjskie znaleźli i zdetonowali półtora roku temu w lesie koło Jeżewa / Fot. Marek Wojciekiewicz
">Dwa lata temu w Wiągu, podczas prac przy remoncie drogi, robotnicy natknęli się na pocisk artyleryjski. Wezwano saperów, którzy zdecydowali o zdetonowaniu go na miejscu.
- Na szczęście, wszystko działo się w sporej odległości od budynków mieszkalnych. Pocisk był mocno uszkodzony. Saperzy obawiali się, że eksploduje podczas transportu na poligon - wspomina Roman Witt, kierownik Referatu Zarządzania Kryzysowego i Spraw Obronnych Urzędu Miejskiego w Świeciu.
W ubiegłym roku spory, 120-milimetrowy pocisk artyleryjski znaleziono też nieopodal I Liceum Ogólnokształcącego w Świeciu. Na szczęście w tym przypadku nie zachodziła konieczność zdetonowania go na miejscu. Saperzy z Chełmna unieszkodliwili go na tamtejszym poligonie.
<!** reklama left>Na sporych rozmiarów niewypał natrafił też Andrzej Lorenc, wójt gminy Dragacz.
- Kilka lat temu orałem pole. Kiedy obejrzałem się za siebie, zobaczyłem, że z ziemi wystaje fragment pocisku artyleryjskiego. Miałem sporo szczęścia, bo inaczej nie rozmawiałbym teraz z panem - opowiada wójt.
W powiecie świeckim nie brakuje tego typu „wybuchowych” znalezisk. W ciągu ostatnich kilku lat saperzy byli w Błądzimiu, Drzycimiu, Dolnej Grupie, a także w Gródku, gdzie w jednym miejscu znaleziono 25 pocisków artyleryjskich.
Większość z nich pochodzi z czasów II wojny światowej - to efekt walk, jakie toczyły się na tych terenach w 1945 roku między wycofującymi się wojskami niemieckimi, a depczącą im po piętach armią radziecką. Najczęściej są to pociski artyleryjskie, choć zdarzają się nawet bomby lotnicze. Zwykle znajdowane są podczas prac polowych i budowlanych. Ostatnio saperzy sporo pracy mieli podczas budowy autostrady A1.
Nadal wiele tego typu pamiątek skrywają lasy. Wykorzystują to rozmaici domorośli zbieracze.
Kilka miesięcy temu policja zatrzymała 19-letniego mieszkańca gminy Lniano. Chłopak przechowywał w domu pociski, granaty, a nawet trzy 20-kilogramowe bomby lotnicze, które od paru lat zbierał w okolicznych lasach. To szczególne hobby nie wyszło mu na dobre. Postawiono mu zarzut nielegalnego posiadania amunicji, a za to grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
I tak miał jednak szczęście. Dużo gorzej na zamiłowaniu do militariów wyszedł parę lat temu 18-latek z Nowych Marz, który podczas manipulowania przy amunicji, stracił dwa palce u dłoni i oko.