Obowiązująca umowa jest ważna jeszcze tylko w najbliższym roku, podobnie jak ta, którą z BSI, promotorem cyklu, ma podpisaną Toruń. Problem jednak w tym, że brytyjska firma po 2021 roku pożegna się z organizowaniem żużlowych mistrzostw świata - BSI traci prawa na rzecz amerykańskiego Discovery.
„Przegląd Sportowy” twierdzi, że Anglicy w swoim ostatnim roku działalności przy żużlu będą chcieli skupić się już tylko na zyskach, w stopniu nawet jeszcze większym niż do tej pory.
Za organizację turnieju w Warszawie PZM płacił BSI milion złotych, co wcale nie jest kwotą wygórowaną - od innych polskich miast promotor mistrzostw świata żąda nawet trzech milionów złotych rocznie. Mimo to zawody na PGE Narodowym nie przynoszą wcale wielkich zysków - szereg innych kosztów powoduje, że wpływy z biletów pozwalają PZM jedynie wyjść na zero.
W 2021 roku BSI może już się jednak nie zadowolić milionem. Co wtedy? Jeśli potwierdzi się, że opłata wzrośnie, wówczas koniecznie byłoby zapewne podwyższenie cen biletów - PZM na pewno nie zdecyduje się na dokładanie do i tak już drogiego Grand Prix w Warszawie. Wyższe ceny wejściówek mogą jednak skutecznie zniechęcić przynajmniej część kibiców, zwłaszcza tych, którzy przyjeżdżają do stolicy z miast położonych daleko do Warszawy, a ich też nie brakuje na trybunach.
Drugim wyjściem dla PZM może być więc rezygnacja z Grand Prix w Warszawie w 2021 roku i poczekanie na nowego promotora Grand Prix, który być może nie będzie żądał aż takich kwot.
Niezależnie od tego wyścig o prawa do organizacji Grand Prix już dziś wygląda na zacięty. Obecnie spać spokojnie może Wrocław, który ma trzyletnią umowę. Oprócz Warszawy w grze o pozostałe dwa polskie turnieje w 2021 roku są Toruń i Gorzów, miasto mistrza świata Bartosza Zmarzlika.
