https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gospodarze bili głową w mur

Jarosław Hejenkowski
Gra Goplanii wyglądała tak prowizorycznie, jak doklejona taśmą cyfra na bluzie bramkarza tej drużyny. Nic więc dziwnego, że w derby ponownie lepsza okazał się Cuiavia.

Gra Goplanii wyglądała tak prowizorycznie, jak doklejona taśmą cyfra na bluzie bramkarza tej drużyny. Nic więc dziwnego, że w derby ponownie lepsza okazał się Cuiavia.

<!** Image 2 align=right alt="Image 5461" >Był początek drugiej połowy. Krzysztof Łuczak zmieniał niepewnie broniącego w pierwszej odsłonie młodego Baranowskiego. Ponieważ obaj na bluzie mieli „jedynkę”, więc Łuczakowi szybko, przy pomocy taśmy klejącej, dorobiono dwójkę. Choć kuriozalnie to wyglądało, przepisom stało się zadość - numer 12 zmieniał numer 1.

Chwilę później Łuczak wyciągał już piłkę z siatki, bo mokra od deszczu, po strzale z rzutu wolnego Kornela Semenowicza, poszła bramkarzowi „po rękach”.

Tak prowizorycznie, jak doklejony taśmą numer wyglądała cała gra biało-niebieskich. Mimo dopingu, gospodarze bili głową w mur.

- Dobrze, że skończyło się tylko 0:1, bo zasłużyli na większe „wciry” - kiwał głową kibic Goplanii.

Rzeczywiście, przez najbliższe pół roku „Królówką” z podniesionymi głowami mogą chodzić fani Cuiavii. Ich drużyna grała lepiej, była znakomicie zorganizowana i tylko nieskuteczności lub wręcz litości dla rywala zza miedzy Goplania zawdzięcza fakt, że straciła tylko jedną bramkę.

- Trener powiedział w przerwie, że trzeba śmielej zaatakować, bo pierwszą połowę zagraliśmy bojaźliwie. Może zawodnicy też byli trochę sparaliżowani. Bramka Semenowicza ustawiła mecz, Goplania się odsłoniła i my mogliśmy jeszcze kilka razy ją skarcić - komentuje uradowany prezes Cuiavii, Włodzimierz Figas.

Goplanii nie pomógł nawet fakt, że były zawodnik tej drużyny, Krzysztof Kretkowski, zaraz po ślubie „uciekł” swojej żonie na mecz i w garniturze kibicował kolegom.

Emocji było sporo tylko w drugiej połowie, na szczęście tylko tych pozytywnych. Poza kilkoma wulgarnymi przyśpiewkami nie doszło do żadnych rozrób. Było też kilka akcentów humorystycznych.

- Informuję kibiców, którzy na przerwę wychodzą ze stadionu, że po powrocie w bramie będą kontrolowani, czy mają bilet oraz inne rzeczy - ten apel spikera odnosił się do tych, którzy wnosili na obiekt alkohol.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski