Słabsza jazda w sezonie 2012 sprawiła, że „Chudy” nie jest już tak rozchwytywany przez menedżerów Elitserien. W naszym kraju chętnych na usługi Tomasza Golloba wciąż jednak nie brakuje.
<!** Image 3 align=none alt="Image 199513" sub="Tomasz Gollob ">
W sezonie 2012 Tomasz Gollob przyzwoicie spisywał się jedynie w cyklu Grand Prix (4. miejsce w klasyfikacji generalnej). W rozgrywkach ligowych tak dobrze już jednak nie było. „Chudy” przestał być zawodnikiem, któremu w ciemno można było dopisać przed meczem 12-13 punktów.<!** reklama>
Chciał za dużo kasy?
W Szwecji okienko transferowe zamknęło się 1 listopada. Tego dnia kluby musiały przedstawić siedmioosobową kadrę na sezon 2013. W tym gronie próżno szukać Tomasza Golloba. W tegorocznych rozgrywkach mistrz świata z 2010 roku startował w ekipie Hammarby Sztokholm (odpadła w ćwierćfinale), ale spisywał się przeciętnie i właściciele klubu ze stolicy Szwecji nie zdecydowali się na przedłużenie umowy. W tej sytuacji Polak prowadził negocjacje z Vargarną Norrkoeping, ale - jak podaje onet.pl - działacze „Wilków” nie zgodzili się na jego warunki finansowe i w ostatnim dniu okresu transferowego zerwali rozmowy. W miejsce Golloba klub z Norrkoeping zakontraktował Adama Shieldsa.
Poczeka do kwietnia
- Od początku mówiłem mojemu menedżerowi Tomkowi Gaszyńskiemu, bo to on prowadził w moim imieniu rozmowy, aby niczego nie robił na siłę. Rzeczywistość w tamtejszej lidze mocno się zmieniła przez nowe regulaminy [m.in. zmniejszenie limitu wydatków, konieczność startu trzech Szwedów - dod. red.]. Może trzeba trochę poczekać, dać sobie więcej czasu do namysłu. W kwietniu Szwedzi otwierają kolejne okienko transferowe. Może wówczas zdecyduję się na podpisanie umowy z jakimś klubem - zdradza Gollob na łamach „Przeglądu Sportowego”.
Nie po drodze mu z Paluchem
Praktycznie przesądzone jest, że mistrz świata z 2010 roku będzie musiał poszukać nowego pracodawcy także w Polsce. W tym sezonie „Chudy” uzyskał dopiero 31. średnią biegopunktową w Enea Ekstralidze. Zawodził przede wszystkim w meczach u siebie. Tłumaczy to złym przygotowaniem toru przez menedżera Stali Gorzów Piotra Palucha.
- Pomysły trenera mi nie odpowiadały. Taka była strategia klubu i szkoleniowca. Trzeba to uszanować, bo Stal wjechała do finału. Natomiast uważam, że tor w Gorzowie powinien być bezpieczny i nadawać się do walki, a żużel powinien być atrakcyjny. Takie było założenie trenera i ja to uszanowałem, ale się z tym nie zgadzam - powiedział w niedawnym wywiadzie dla TVP.
- Nie mogę się zgodzić ze słowami Tomka. Zagar, Zmarzlik i Iversen bez problemów wyprzedzali rywali po przegranych startach. Walczył też Kasprzak. Żaden z moich żużlowców nie miał uwag do przygotowywania nawierzchni. Również najlepsi zawodnicy z drużyn gości nie mieli z tym kłopotów - ripostował Paluch w wywiadzie dla sportowychfaktów.pl. - Widać zatem, że nasz tor nadawał się do walki. W Polsce są różne tory i nie można ich przecież wrzucić do jednego worka. A każdy klub ma prawo przygotować nawierzchnię pod swoich zawodników - dodał.
Zachowuje spokój
Gollob ma za sobą słaby sezon w polskiej lidze, ale chętnych do jego zatrudnienia nie brakuje. Swoje zainteresowanie otwarcie deklarują przedstawiciele m.in. Polonii Bydgoszcz, Startu Gniezno i Marmy Rzeszów. Sam żużlowiec spokojnie podchodzi jednak do tych dywagacji.
- Telefony aż tak mocno się nie urywają, bo wciąż czekamy na nowy regulamin, który ma zostać zatwierdzony. Wtedy będzie wiadomo co jest możliwe, a co nie. Chodzi mi głównie o KSM. Ja za niczym nie gonię, chciałbym spokojnie to rozegrać. Rozmowy z Gorzowem i z innymi klubami jeszcze przede mną - kończy Tomasz Gollob.