Od 1 września nauczyciele, poza zwykłymi obowiązkami, muszą dodatkowo poświęcić jedną godzinę w tygodniu na zajęcia z uczniami. Część protestuje, część myśli, jak najlepiej wykorzystać ten czas.
<!** Image 2 align=right alt="Image 131919" sub="Wkrótce nauczyciele będą musieli naprawdę się postarać i zaproponować uczniom coś więcej niż tradycyjne lekcje, aby ci zechcieli przyjść na zajęcia Fot. Archiwum">Jak Pana nauczyciele wywiązali się z obowiązku przedstawienia autorskich pomysłów na prowadzenie dodatkowych zajęć? - pytamy Jarosława Szczepaniaka, dyrektora ZSO nr 4 w Bydgoszczy.
Nauczyciele mają czas do 18 września na przedstawienie swoich propozycji zajęć. Nie są tym zaskoczeni, najpierw w rozmowach kuluarowych, a potem już oficjalnie MEN zapowiadało wejście tej zmiany od 1 września. Niektórzy przyszli już do mnie z gotowymi planami na początku września.
Z czego wynika opór nauczycielskiego środowiska. Internet kipi od emocji, nauczyciele twierdzą, że zmiany nie mają większego sensu...
Opór nauczycieli nie wynika z tego, że nie chcą pracować. Dodatkowa godzina to zajęcia realizowane po całym bloku nauczania, dla wielu uczniów z różnych klas. Bywa więc, że nauczyciel będzie miał „okienka” i będzie musiał czekać na przeprowadzenie zajęć do czasu, aż ostatni z uczniów skończy swoje lekcje.
Uczniowie narzekają na przeładowany program. Sądzi Pan, że po całym dniu nauki będą mieli jeszcze ochotę na zajęcia „po godzinach”?
Nie będzie z tym kłopotu, mam już zgłoszenia na prowadzenie kół zainteresowań, fakultetów. Uczniowie będą mieli ogromny wybór. W naszej szkole od dawna kwitnie pozalekcyjne życie w szkole, uczniowie mają okazję uczestniczyć w rozmaitych przedsięwzięciach. Jedna dodatkowa godzina nie zmieni ich podejścia.
<!** reklama>Nie boi się Pan konkurencji i sytuacji, w której nauczyciele niepopularnych przedmiotów zostaną bez uczniów? Wyobrażam sobie sytuację, w której nielubiany nauczyciel nielubianego przedmiotu siedzi sam, podczas gdy do innego ustawia się gromadka chętnych uczniów.
Patrzę na ten problem optymistycznie. Będzie to okazja dla nauczycieli do wykazania się innowacyjnymi i ciekawymi pomysłami na prowadzenie zajęć, jeśli do tej pory - nie daj Boże - ich zajęcia takie nie były. Jestem przekonany, że każdy uczeń znajdzie coś ciekawego dla siebie. Już na wiosnę sondowaliśmy naszych uczniów odnośnie tego, czego oczekują po tych zajęciach. Nasze propozycje będą na nie odpowiedzią.
Może Pan podać jakieś przykłady ciekawych „patentów”, jakie zastosują Pana nauczyciele na tychże zajęciach?
Dość oryginalne są propozycje katechety, który ma małe pole manewru na swoich lekcjach. Chce stworzyć szkolne koło Caritas. Mam też na biurku propozycję utworzenia koła biblijnego. W naszej szkole będą na takie zajęcia chętni, mamy nawet finalistów olimpiad teologicznych.
Nie ma obawy, że nauczyciele będą chcieli pracować tylko ze zdolnymi uczniami, z którymi praca - jak sami twierdzą - to czysta przyjemność, pomijając tych z kłopotami? W końcu - jeśli mi za dodatkowe zajęcia dodatkowo nie płacą, to dlaczego mam się dodatkowo „męczyć” z takimi osobami...
I tu jest właśnie pole do pracy dla dyrektora, aby umiejętnie rozłożyć ciężar takich zajęć pomiędzy zajęcia korekcyjne i rozwijające dodatkowe zdolności uczniów. Równowaga zostanie zachowana.