<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Ewa Sowińska, rzeczniczka praw dziecka, w wywiadzie dla „Wprost” jak dziecko daje się podpuszczać dziennikarzowi pytającemu, czy aby bajka „Teletubisie” nie promuje w ukryty sposób homoseksualizmu. Pani rzecznik całkiem poważnie informuje, że poprosi psychologów ze swego biura, by „Teletubisie” sprawdzili i orzekli, czy na przykład damska torebka u boku sympatycznego stworka, zwanego Tinky Winky, nie jest jakimś zakamuflowanym podstępnie homoseksualnym symbolem.
Czyżby rzeczniczka była na tropie gejowskiego spisku, tym perfidniejszego, że promującego homoseksualizm poprzez bajki dla dzieci? W ciągu dnia, kiedy już pół Polski się z tego śmiało, a drugie pół pukało w czoło, pani rzecznik zaczęła się rakiem wycofywać. Oświadczyła nawet, że nic przeciwko Teletubisiom nie ma. To jedna z tych historii, które aż się proszą, żeby wyśmiać ich bohaterów - nie tylko panią rzecznik, ale także tych, którzy przeforsowali jej kandydaturę na ten urząd. Długo można się nabijać, że do sprawdzenia pójdą teraz podejrzanie zżyte z sobą jednopłciowe pary stawiane najmłodszym za wzór, na przykład Bolek i Lolek czy Żwirek z Muchomorkiem. Ktoś może publicznie postawić pytanie, dlaczego właściwie wokół Reksia, który jest przecież całkiem już dużym pieskiem, nie kręci się na stałe żadna suczka...
<!** reklama right>Ale żarty na bok. Bo tak naprawdę rzecz jest strasznie smutna. Tacy właśnie ludzie jak Ewa Sowińska, patrzący na świat przez ciemne okulary swego fundamentalizmu i obsesji, kompromitują państwo, którego są reprezentantami, a na zewnątrz robią z naszego kraju pośmiewisko. Nie potrzeba żadnego spisku nieprzychylnych Polsce obcych mediów. Sami świetnie pracujemy na opinię kraju, w którym nawet Teletubisie poczuć się mogą podejrzane.