Koniec ze „smutnymi” biurami poselskimi. Wkrótce mają się stać punktami interwencji obywatelskich i miejscami promocji młodych artystów.
Jeszcze kilka lat temu, mało który wyborca wiedział, gdzie znajduje się biuro posła, na którego oddał swój głos. Politycy zauważyli jednak, że ciągłe dbanie o elektorat powoduje, że ten „odwdzięcza się” przy wyborczej urnie. PiS na długo przed wyborami uruchomiło sieć lokalnych biur, w których mieszkańcy szukać mogli pomocy nie tylko polityków, ale również prawników.
Posłowie tylko w poniedziałki
- Też to robimy, już od 1993 roku - mówi Grażyna Ciemniak, posłanka SLD. - W zależności od potrzeb i opinii lokalnych działaczy, biura są czynne codziennie bądź kilka razy w tygodniu. Staram się w nich bywać jak najczęściej - dodaje. - Nasze biura będą otwarte od poniedziałku do czwartku - mówi Teresa Piotrowska, posłanka PO. - Chodzi o to, żeby umożliwić kontakt jak największej liczbie osób. Posłowie jednak pojawią się w nich tylko w „niesejmowe” poniedziałki.
W biurach PO dyżurować będą jednak nie tylko posłowie i prawnicy. - Chcemy, żeby nasze biura stały się miejscami artystycznych prezentacji młodych twórców - deklaruje Paweł Olszewski. - Będą się w nich odbywać szkolenia, akademie obywatelskie. Wszystko po to, by nie były one jedynie miejscem politycznych spotkań, ale również wydarzeń kulturalno-oświatowych.
Ruszają w region
Partie polityczne otwierają swoje przedstawicielstwa nawet w miejscowościach, do których wcześniej z trudem trafiały. Powstają więc siedziby w Sępólnie, Mogilnie, Koronowie, Żninie i Piechcinie.
Na drugim biegunie znajdują się posłowie, którzy zapomnieli o wyborcach, zaraz po uzyskaniu poselskiej nominacji. Z posłem Janem Bestrym nie sposób się spotkać od dnia jego wyboru, a numer telefonu lokalnej Samoobrony milczy. Podobnie jest z posłem LPR, który nie chce gościć wyborców w swoim domu, choć w nim ulokował swoje poselskie biuro.