https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Futbol naszych czasów

Jacek Kiełpiński
Jesteśmy świadkami narodzin nowego sportu. Nim trafi na listę dyscyplin olimpijskich, wywoła pewnie wiele gorących dyskusji - zrodzi protesty, wybuchną afery. Ale kiedyś tysiące będą ćwiczyć, a miliony pasjonować się relacjami z meczów Fight Football League. Zakład?

<!** Image 3 align=none alt="Image 221681" sub="Wataha ćwiczy regularnie na boisku w centrum Torunia. Tym razem mecz przyszło rozegrać w ciemnościach. Zawodnikom to nie przeszkadzało, kibice też nie zawiedli. Mimo ogromnych emocji, nikomu nic się nie stało. Nie padały też wulgaryzmy. A niektóre akcje godne były wręcz obejrzenia w zwolnionym tempie. Zawodnicy FFL wierzą, że kiedyś, dzięki transmisjom telewizyjnym, będzie to możliwe. [Fot. Jacek Smarz]">

Jesteśmy świadkami narodzin nowego sportu. Nim trafi na listę dyscyplin olimpijskich, wywoła pewnie wiele gorących dyskusji - zrodzi protesty, wybuchną afery. Ale kiedyś tysiące będą ćwiczyć, a miliony pasjonować się relacjami z meczów Fight Football League. Zakład?

Pierwsze skojarzenie? Kibicowska ustawka. Jednak nie organizowana w lesie, ale na boisku. Na nim zaś tyle się dzieje równocześnie, że siedmiu sędziów musi mieć oczy dookoła głowy, a widzowie trwają zamurowani na granicy oczopląsu. <!** reklama>

Fight Football League (FFL oznacza u nas nie tyle ligę, co nazwę dyscypliny) jest już w Polsce. Na razie czynnie i oficjalnie uprawiają tę dyscyplinę cztery zespoły: z Trójmiasta, Warszawy, Krakowa i Torunia. Niebawem, gdy drużyn będzie dziesięć, mają rozpocząć się regularne rozgrywki ligowe. I to, w odróżnieniu od dołującej polskiej piłki nożnej, od razu na wysokim poziomie. Reprezentacja Polski w FFL, składająca się m.in. z kibiców Arki Gdynia i Cracovii, pokonała w pierwszym wyjazdowym meczu reprezentację Włoch. To tak, jakby dać bobu lwu w jego jaskini. FFL wywodzi się bowiem właśnie z Włoch.

Grywali głowami Galów

- Nasza dyscyplina nawiązuje do harpastum, gry uprawianej przez rzymskich legionistów - tłumaczy Jerry di Giovanni, ambasador FFL w Polsce i współzałożyciel drużyny Wataha Toruń. - Bezpośrednio zaś wywodzi się z calcio storico, czyli historycznej piłki nożnej uprawianej we Florencji.

O harpastum wiadomo tyle, że mecze przypominały nieco dzisiejsze rugby, z tym, że nie tylko przepychano się i rzucano, ale też bito i duszono, a zamiast piłki grano czasem głowami Galów. Calcio storico to zaś prawdziwe święto we Florencji. W czerwcu rozgrywa się finał turnieju czterech, reprezentujących poszczególne dzielnice miasta, drużyn (każda składa się z 27 potężnych mężczyzn). Choć istotą jest rzucenie piłki do bramki, uwagę widzów przykuwają pojedynki na gołe pięści.

- FFL to cywilizuje - tłumaczy Jerry. - Stąd rękawice, ochraniacze na zęby i suspensoria, chroniące jądra. Ponadto nie kopiemy, bo gramy w piłkarskich korkach. Nie stosujemy dźwigni, duszeń i ciosów łokciami.

To ważny szczegół. Wśród zawodników nie ginie bowiem pamięć o kibolskich legendach związanych dziś z FFL, a taką jest bez wątpienia Zbyszek Rybak, były zadymiarz Arki Gdynia. Do historii przeszedł filmik sprzed kilkunastu lat z treningu kibiców tego zespołu, w którym w niezbyt parlamentarnych słowach instruował, jak rozbijać szyki przeciwnika. Wtedy radził uderzać łokciami. Później Rybak zeszlachetniał, zajął się rugby, został współzałożycielem słynnej gdyńskiej drużyny. Wywodzący się też z niej Dariusz Komisarczuk, dziś drugi trener kadry narodowej rugby, jest trenerem reprezentacji kraju w FFL, która tak namieszała ostatnio we Włoszech.

Miecze, pioruny, tarcze

- To jest męski sport, ale bez przesady: nie zabijamy się - zapewnia Przemysław Nowacki, kierujący toruńską Watahą student prawa. - Zdajemy sobie sprawę, że zainteresowanych tym nowym w Polsce sportem jest także wielu kibiców. Jednak w drużynie FFL sympatie kierowane wobec drużyn piłkarskich czy żużlowych idą w kąt. W Pitbullach z Trójmiasta grają razem kibice Arki Gdynia i Lechii Gdańsk. W toruńskiej Watasze mamy kibiców Elany i Apatora.

Większość graczy może się pochwalić wieloletnim uprawianiem jakiejś konkretnej sztuki walki. Są tu ludzie związani z boksem, karate, judo, muay thai, capoeirą. Są plany, by przy nazwiskach graczy dopisywać, jaką sztukę walki reprezentują.

- Ćwiczę karate i judo, ale FFL jest ponad - zapewnia Krystian Łowicki, trener toruńskiej drużyny. - To gra bardzo wymagająca, wyczerpująca i rozwijająca. Pseudokibiców tu nie ma, bo szczytem ich możliwości są ustawki trwające minuty, a my gramy cztery razy po dwanaście minut. To prawdziwy sport.

By się o tym przekonać, wystarczy obejrzeć trening. Po solidnej rozgrzewce zawodnicy rozgrywają mecz. Drużyny ustawiają się w szykach: z przodu po czterech fighterów, zwanych mieczami, za nimi trzech runnerów, po polsku zwanych piorunami, a z tyłu defenderzy, czyli tarcze. Zawodnicy łapią się i przeróżnymi chwytami obalają na ziemię. Tylko, gdy obaj podniosą ręce do gardy, dochodzi do pojedynków bokserskich, niektóre kończą się w parterze, gdzie unosi się duch MMA. Jednak na młóckę do krwi szkoda czasu - przecież tu po pierwsze chodzi o wrzucenie piłki do bramki przeciwników.

- Na początku bywały sceny, że wszyscy się bili, a piłka kulała po murawie - przyznaje sędzia Jakub Staszkiewicz. - Dziś każdy rozumie, że zaangażowanie jednego z przeciwników w indywidualnym pojedynku służy po pierwsze drużynie w zdobyciu gola. I o to tu chodzi. Dlatego zwarcia są szybkie, a kontuzje nie tak częste.

Młode Wilki mile widziane

Jak się to robi, pokazał trener Krystian Łowicki. Kilkakrotnie udało mu się tak pokierować kolegami z zespołu, że atakowali i unieszkodliwiali na chwilę akurat tych zawodników strony przeciwnej, którzy mu przeszkadzali w zwycięskim biegu przez boisko z piłką wprost do ich bramki umiejscowionej dwa metry nad ziemią. Planując błyskawicznie slalom, wskazywał okrzykami, kogo usuwać mu z drogi.

Widzowie? Jest ich coraz więcej. Zrażeni nudną w polskim wykonaniu jak flaki z olejem piłką nożną coraz chętniej spoglądają w stronę dyscypliny, w której coś cały czas się dzieje. Do FFL garnie się też młodzież. Toruńska drużyna robi nabory do Młodych Wilków, gdzie obowiązuje zgoda rodziców, ale nikt za udział w treningach nie chce pieniędzy. Jak podkreślają, ciągle wszyscy się uczą.

- Szukamy młodej krwi, nowych talentów - przyznaje Przemysław Nowacki. - Czternastolatkom polecamy ćwiczenie w ochraniaczu na klatkę piersiową i kręgosłup. Urazy zdarzają się, oczywiście, ale za tę dawkę adrenaliny można wiele przeboleć.

Zawodnicy Watahy wierzą w przyszłość FFL. Przypominają, że tworzą dyscyplinę łączącą rugby z MMA, wyzwlającą maksymalne emocje, których dzisiejszy, szalony świat pożąda. Wiedzą, że jeszcze długa droga na telewizyjne salony. Ale Watahy i Pittbulle już tam idą.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

f
fan
co Ty chlopie za porownanie dales wlasnie ? co ma wspolnego wyrwanie torebek ze starciem sie zawodnikow rugby mma boksu itp sportow? nie podoba sie ok masz prawo to wyrazic jak kazdy ale w jakis sensowny sposob bo watpie zebys chcial takim zawodnikom bezposrednio powiedziec ze przypominaja ci pospolitych zlodzieji...
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Futbol naszych czasów
m
moher
Dziki na ulicach Torunia ? co na to ojciec dyrektor?
m
mariusza
Czekam kiedy wyrywanie torebek babciom na ulicy będzie dyscypliną olimpijską.....nie wiem do czego to zmierza....rozbawiło mnie to...śmiech....
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski