Futbol a sprawa chłopska

Politycy zrobili wiele, żeby zaistnieć przy okazji Euro. Nawet ci, którzy wcale nie wybierali się na piłkarskie stadiony, możliwie głośno informowali opinię publiczną o swojej nieobecności.

Zaczęli zachodni biurokraci, niby w obronie przebywającej w więzieniu byłej ukraińskiej premier Julii Tymoszenko, choć ona sama wcale nie chciała, żeby z jej powodu ktokolwiek bojkotował Ukrainę w czasie Euro.

Ciszej nad tą piłką

Ochoczo podłączali się do tego także niektórzy polscy politycy. I nagle, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziów, zapanowała wokół tej sprawy cisza. W dodatku nie można wykluczyć, że niektórzy z najgłośniejszych zwolenników bojkotu, wmieszali się w tłum kibiców i ukradkiem dopingowali swoich piłkarzy. Politycy przekonali się, że w czasie Euro nie tylko piłkarski świat doskonale potrafi się bez nich obyć i skutecznie wypchnąć ich z pierwszych stron gazet i telewizyjnych czołówek. Mało kogo teraz obchodzi, czy szef PiS przemebluje kierownictwo swojej partii albo dlaczego przewodniczący SLD nie złożył na czas oświadczenia majątkowego za ubiegły rok. Może to wszystko bliżej zainteresuje Polaków na początku lipca, może dopiero po wakacjach, a może już nigdy. Choć ta ostatnia opcja jest mało prawdopodobna, bo politycy i media o takich kąskach tak łatwo nie dadzą nam zapomnieć. W niektórych przypadkach jednak to nawet dobrze, bo przedwcześnie skończyłaby się dyskusja o emeryturach czy proponowanemu przez rząd podwyższeniu płacy minimalnej.

<!** reklama>

Zmiany w kierownictwie PiS

Jarosław Kaczyński, który nie przyjął zaproszenia na piątkowy mecz z Grecją od premiera Donalda Tuska, jak donoszą media, kibicował z daleka i dał się sfotografować z wiadomym szalikiem na szyi. Natomiast anonimowi posłowie PiS nie omieszkali poinformować opinii publicznej, że na piłce nożnej świat się nie kończy i szef partii w przerwach w kibicowaniu obmyśla plan zmian personalnych w jej kierownictwie, bo ma dość „przecieków”. Który to już raz słyszymy, że niedługo będą go otaczać wyłącznie najwierniejsi z wiernych. Ścisłe kierownictwo ma być odchudzone, ale - poza jednym, żadne nazwiska nie padają. Prezes chciałby mieć bliżej siebie Antoniego Macierewicza, ale krzywo na to spoglądają inni jego ulubieńcy. Nastroje tonuje sam Jarosław Kaczyński, stwierdzając tajemniczo: „nie spodziewałbym się rewolucji”.

Inny, doraźnie pewnie skuteczniejszy sposób na lansowanie siebie, wymyślił minister rolnictwa Marek Sawicki, który w przerwach meczów w ramach Euro promuje „dobrostan” polskich chłopów. Za unijne, czyli publiczne miliony, gdzieś między kolejną reklamą szamponu do włosów czy leku na skrzypiące stawy. Nikogo nie zelektryzował wczoraj utajniony i odłożony znowu o parę dni proces byłych szefów CBA za rządów PiS w sprawie afery gruntowej, która miała „utopić” Andrzeja Leppera, ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa. W tle pojawia się też wątek nielegalnych podsłuchów.

Zapominalska piątka

Podobnie większego wrażenia nie przyniosła informacja, że pięciu posłów nie złożyło w terminie oświadczeń majątkowych. Termin minął 30 kwietnia. Już dziś zbiera się w tej sprawie Sejmowa Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich, choć spóźnialscy wywiązali się z obowiązku już kilka dni później. Mimo to tłumaczyć się będą Izabela Kloc i Witold Waszczykowski z PiS, Rajmund Miller i Lidia Staroń z PO oraz Leszek Miller, przewodniczący SLD. Za dni opóźnienia m.in. nie przysługuje im wynagrodzenie.

Leszek Miller zapomniał, bo kibicował nowemu prezydentowi Francji w drugiej turze wyborów, a Waszczykowski tłumaczył się długim weekendem.