Optymistyczne założenia były takie, że tenisistka z Raszyna swój mecz zacznie już o godz. 18.00. Poprzedzające mecz Polki spotkania jednak mocno się wydłużyły i Świątek na korcie Philippe'a Chartiera pojawiła się dopiero o 21.00.
- Musiałam się przyzwyczaić do warunków, jakie panowały na korcie. Wiał mocny wiatr, zaczęłyśmy mecz bardzo późno. Musiało minąć kilka gemów, zanim weszłam w rytm. Potem wróciła pewność siebie, zaczęłam czuć się na korcie zdecydowanie lepiej. Uważam, że wykonałam dobrą pracę – mówiła po spotkaniu w studiu Eurosportu Świątek.
W półfinale na 19-letnią Polkę czeka Nadia Podoroska. Argentynka (niespodziewanie) wyeliminowała rozstawioną z numerem trzecim Elinę Switolinę. Z Ukrainką wygrała 6:2, 6:4. Drogę do walki o finał Rolanda Garrosa musiała rozpoczynać już kwalifikacjach. To oznacza, że Świątek ponownie przystąpi do spotkania w roli faworytki.
- Czułam, że po wygranej z Simoną Halep nie jestem już tą, która może sprawić niespodziankę. Jestem faworytką. Rozmawiałam o tym z Darią (psycholog sportowy, z którym współpracuje tenisistka). Postanowiłam zachować nastawienie z poprzednich spotkań. Nie myślałam o randze spotkania, a o samym tenisie. Nie myślałam o tym, że rywalka jest niżej notowana.
Nadia Podoroska zajmuje 131. miejsce w rankingu WTA, jest pierwszą zawodniczką, która do półfinału dostała się z kwalifikacji. Przynajmniej od momentu początku ery open w tenisie, czyli od 1968 roku.
- Nie mam już teraz oczekiwań. O meczu z Nadią porozmawiam z trenerem dopiero za dwa dni. Liczę na to, że będę grała trochę wcześniej i warunki atmosferyczne będą lepsze - dodała Świątek.
