Roman Biliński (zespół Trident) oraz Piotr Wiśnicki (KIC Motorsport) po rywalizacji na torze we włoskim Mugello zakończyli rywalizację w tegorocznym sezonie serii FRECA. Mistrzostwo już po pierwszym wyścigu weekendu zapewnił sobie szwedzko-bośniacki kierowca Dino Beganovic (Prema).
Piotr Wiśnicki w pierwszej sesji kwalifikacyjnej zajął 17. miejsce w grupie A, z kolei Roman Biliński był 15. w grupie B. Polaków takie lokaty raczej nie satysfakcjonowały. Wiśnicki skarżył się na złe wyważenie opon Pirelli w jego pojeździe.
W pierwszym wyścigu Biliński minął linię mety na 21. pozycji – to jego najgorsze osiągnięcie w sezonie 2022, zaraz obok występu w Katalonii. Wiśnicki był natomiast 27.
W drugiej sesji kwalifikacyjnej nieco Biliński spisał się nieco lepiej i wywalczył 10. miejsce w grupie B. Wiśnicki pozostał za to na podobnym poziomie i w drugiej czasówce także był 17. w swojej grupie.
Ostatni wyścig sezonu 2022 miał rozczarowujący przebieg dla Wiśnickiego. Kierowca KIC Motorsport z powodu problemów sprzętowych dość szybko zjechał do alei serwisowej i nie wrócił już na tor. Biliński minął linię mety, choć 25. pozycję trudno uznawać za zadowalającą.
W klasyfikacji końcowej Biliński zajął 18. miejsce z 17 punktami w dorobku. Wiśnicki zakończył sezon bez jakiejkolwiek zdobyczy i został sklasyfikowany na 35. pozycji (na 40 kierowców).
– Piotr na pewno miał skomplikowany rok. Moim zdaniem, biorąc pod uwagę jego wyniki w F4, uważam, że FRECA była dla niego trochę za dużym krokiem. Roman Biliński miał znacznie ciekawszy sezon, łącznie z niespodzianką na podium na Hungaroringu i był nawet jedynym kierowcą Tridentu, który w tym roku finiszował w czołowej trójce – ocenia na łamach motohigh.pl Perceval Wolff, redaktor F1 Feeder Series.
