Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Frank, który sądom się nie kłania

Redakcja
Kilka lat temu witano go niczym długo wyczekiwane dziecko. Gdy zaczął coraz szerzej rozdziawiać paszczę, wrzeszczeć i domagać się pieniędzy, ekonomiści drwili: „Widziały gały, co brały”. Wieści są złe. Czy Temida uwolni Polaków od przekleństwa szwajcarskiej waluty?

<!** Image 3 align=none alt="Image 218492" sub="Frank za 4 zł? Tak wysoki kurs byłby najczarniejszym scenariuszem w historii kredytowej wielu dłużników. Czy sprawa o obniżenie rat trafi na sądowe wokandy? O walce z bankami poczytać można na: www.pozwalembank.pl [Fot. Tymon Markowski]">

Kilka lat temu witano go niczym długo wyczekiwane dziecko. Gdy zaczął coraz szerzej rozdziawiać paszczę, wrzeszczeć i domagać się pieniędzy, ekonomiści drwili: „Widziały gały, co brały”. Wieści są złe. Czy Temida uwolni Polaków od przekleństwa szwajcarskiej waluty?

Co łączy polskich dłużników z kredytobiorcami chorwackimi i hiszpańskimi? To, że jedni i drudzy zaufali ekonomicznym prognozom. Więcej punktów wspólnych nie widać.

Dłużnicy z wymienionych wyżej krajów przekonali sądy, że padli ofiarą spekulacji, finansowej ruletki bankierów. Mają korzystne dla siebie wyroki, choć nieprawomocne, być może będą płacić raty według kursu z dnia zawarcia umowy i to w rodzimej walucie. Co to znaczy dla Polski, w której frank „utopił” ok. 600 tysięcy osób? Kim jest polski dłużnik? W jakiej jest formie? Poszczuty entuzjastycznymi doniesieniami z chorwacko-hiszpańskich sal rozpraw, czuje, że z tej pułapki nie ma łatwego wyjścia, ale liczy na cud.<!** reklama>

Statystyczny frankowy niewolnik to mężczyzna w wieku ok. 35 lat, wykształcenie ma wyższe, zatrudniony jest na etacie, jego zarobki brutto wynoszą ok. 3500 zł, oszczędności: brak, samochód: dziesięcioletni volkswagen.

Danina za wynajem

Około 8 lat temu pan Krzysztof, świeżo po studiach humanistycznych (historyk, pracuje w wydawnictwie jako korektor), mieszkał w wynajmowanym od ponad 2 lat mieszkaniu. Nie w smak było mu płacenie comiesięcznej daniny właścicielowi kawalerki. - Irytowało mnie to wyrzucanie pieniędzy. Gnieździłem się na cudzym i nawet gwoździa w ścianę nie mogłem wbić bez pozwolenia - wspomina nasz rozmówca. - Dlaczego mnie nikt nie podarował mieszkania, tak jak właścicielowi kawalerki? Gdzie tu sprawiedliwość? Na studiach tak ciężko pracowałem... No i nie miałem żadnej rodziny, u której mógłbym się zatrzymać, by w tym czasie oszczędzać pieniądze na swoje „m”.

Dalsze wynajmowanie i płacenie ok. 700-800 zł miesięcznie czynszu pan Krzysztof uznał za nierozwojowe: - Zacząłem szukać banku, który sfinansowałby moje marzenia.Chciwy i rozkapryszony nigdy nie byłem. Uznałem, że wystarczy mi 40 metrów, a co tam, choćby w starym budownictwie i do remontu, byle na swoim. Ani przez chwilę nie myślałem o kredycie we frankach szwajcarskich...

Nasz rozmówca odwiedził dziewięć banków. Wszędzie usłyszał, że jako singel z 1700 zł pensji nie może liczyć na kredyt w złotówkach, że nie ma zdolności kredytowej i w przypadku utraty pracy zostanie na lodzie. Ten argument studził zapał przyszłego kredytobiorcy. Wnioskował wszak o 120 tys. zł pożyczki w dodatku bez wkładu własnego. - Dziesiąty bank na mojej liście przyjął mnie z otwartymi ramionami - relacjonuje pan Krzysztof. - Kilka kliknięć w klawiaturę komputera i werdykt: „Nadaje się pan na nabywcę kredytu we frankach szwajcarskich”. Sprawdziłem kurs: 2,20 zł za franka. Nieźle. Ostatecznie udało mi się zaciągnąć pożyczkę w wysokości 54 tys. franków. Wtedy to było ok. 118 tys. zł. Pamiętam, że zapytałem mojego bankowego opiekuna o to, co się stanie, gdy frank podrożeje. Odpowiedział mi na dużym luzie i z szerokim uśmiechem: „Wtedy przewalutujemy kredyt na złotówki” i dodał, że bank zrobi to dla mnie za darmo. Uspokoił mnie.

Na sushi nie wystarcza

Już w 2010 r. sytuacja kredytobiorcy się zmieniła. Potwierdza, że nigdy nie przypuszczał, że będzie aż w tak trudnym położeniu. Nie wyjeżdża na zagraniczne wakacje, nie robi wielkich remontów, tylko łata dziury, oszczędza na wszystkim, żartuje, że nie tylko nie jada sushi, ale nawet łososia. Planuje się ożenić, ale przyszli teściowie patrzą na niego jak na pariasa. Chciałby zrzucić z siebie finansowy garb, ale nie wie, jak to zrobić: - Teraz do zapłaty mam łącznie ok. 182 tys. zł, a pensja mi nie wzrosła. O przewalutowaniu nie ma mowy. Analitycy (słuchałem ich uważnie, może zbyt uważnie...) już kilka lat temu odradzali ten ruch. Gdybym z kolei teraz to zrobił, byłbym głupcem...

Naiwność to najdelikatniejsze słowo powtarzane przy okazji poruszania tematu kredytu we frankach. Finansiści, ekonomiści załamują ręce nad losem dłużników, ale niejeden z frankobiorców pyta, gdzie byli eksperci ze swoimi radami siedem lat temu. Próżno jednak szukać winnych.

Ekonomista i publicysta, prof. Krzysztof Rybiński, sytuację dłużników porównuje do człowieka, który wypożyczył samochód. - Gdy wynajmuje się samochód na urlopie, z reguły jest to małe auto. Firma wynajmująca pyta nas o prawo jazdy, auto jest z reguły ubezpieczone, z małym udziałem własnym kierowcy, czyli jeżeli zdarzy się wypadek, to kierowca traci tylko udział własny - mówi ekspert. - A teraz wyobraźmy sobie, że proponuje się nam najnowszy model ferrari, nie sprawdzając, czy kierowca ma prawo jazdy. Samochód nie ma ubezpieczenia, a my jedziemy pokazać się w nim znajomym, którzy pewnie pękną z zazdrości. No, i mamy pecha, bo podczas wichury na to auto przewraca się drzewo. Efekt? Do końca życia spłacamy raty za naprawę auta, która kosztowała 300 tys. zł... Kto ponosi winę za tę sytuację? Z pewnością w części kierowca, bo po co parkował pod drzewem? Po co w ogóle pożyczał tak drogi samochód? Zapyta ktoś, czy firma wynajmująca auto jest w porządku? Dlaczego udostępniła tak drogi wóz osobie, która zarabia 2000 zł?

Ferrari dla biedaka

Zdaniem prof. Rybińskiego, podobnie zachowywały się banki udzielając kredytów we frankach szwajcarskich. Jakie było prawdopodobieństwo, że frank się umocni w stosunku do złotego? Znacznie większe niż prawdopodobieństwo nadciągnięcia huraganu, który przewraca drzewa na zaparkowane pod nimi samochody:

- Podobnie jak przeciętny kierowca nigdy nie pożyczy ferrari bez autocasco, tak przeciętny zjadacz chleba nie powinien brać kredytu we frankach szwajcarskich na duże mieszkanie, bo ten kredyt czyni z niego niewolnika. Tyle tylko, że firmy wynajmujące auta nigdy nie pożyczą ferrari, a banki masowo udzielały toksycznych kredytów we frankach, reklamując je we wszystkich mediach - podsumowuje profesor Rybiński, a kredytobiorcy biorąc jego słowa za dobrą monetę, zastanawiają się, czy wzorem dłużników z Chorwacji i Hiszpanii nie pójść do sądu. O opinię prosimy zatem prawnika.

- Sam mam kredyt we frankach, ale noża na gardle nie czuję - wyznaje szef jednej z bydgoskich kancelarii, pragnący zachować anonimowość. - Raczej nie zająłbym się prowadzeniem własnej sprawy przeciwko bankowi, ponieważ... czarno to widzę. To, że się zostało wprowadzonym w błąd, trzeba udowodnić. Podpisywałem tyle dokumentów, że już nie pamiętam, czy nie było w nich wzmianki o dużym ryzyku walutowym. Być może ocena wysokości tego ryzyka jest dobrym tropem przy ewentualnym przygotowywaniu pozwu. Sądzę jednak, że bank dobrze się zabezpieczył. Zarzut o niepełnej informacji o ryzyku walutowym trzeba by oprzeć o jakiś wskaźnik, o podstawę. Nikt jej jak dotąd nie stworzył. W zasadzie, nie daj Boże, frank może w przyszłości kosztować nawet 20 zł i nikogo nie będzie można o ten stan rzeczy oskarżyć. Pretekstem do zgłaszania pretensji mógłby być taki komunikat: „Proszę państwa, owszem, jest ryzyko walutowe, ale powyżej 50 procent obecnej stawki kurs franka na pewno nie wzrośnie”. Wtedy należałoby pilotować notowania franka i w odpowiednim momencie wystosować wobec banku odpowiednie zarzuty o brak informacji. Przypominam, że każdą wzmiankę medialną na temat wygranych spraw w Hiszpanii i Chorwacji należy przefiltrować, a dopiero później przełożyć ją na język procesowy.

Podobnie sceptyczna wobec sukcesu chorwacko-hiszpańskiego jest Komisja Nadzoru Finansowego. Łukasz Dajnowicz z Departamentu Komunikacji Społecznej KNF mówi, że kancelarie prawnicze wyjątkowo zgodnie milczą w tej sprawie, choć z reguły, w poszukiwaniu zysku, nie stronią od obsługiwania pozwów zbiorowych:

- Trzeba udowodnić, że klient działał w błędzie albo nie wiedział o ryzyku. Ale przecież klient dostawał informacje. Poza tym, kto miałby finansować skutki przewalutowania kredytów zgodnie z dawnym kursem? Zresztą punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie chcę się wymądrzać, ale trzeba było oszczędzać, pochodzić po bankach, poszukać gotówki. Nie można teraz oczekiwać, że ktoś zrobi nam prezent - rozwiewa złudzenia Łukasz Dajnowicz. - Mówi się dużo o projekcie PiS, który ułatwi życie kredytobiorcom bankrutom. Polecam lekturę ich projektu na stronie internetowej (www.pis.org.pl/article.php?id=4415). Podkreślam jednak, że to PiS niegdyś ułatwiało branie kredytów we frankach, a teraz chce pomagać...

Wyczuwa podstęp...

Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, nie unika tematu odpowiedzialności państwa. - Nie ma żadnej gwarancji na ustabilizowanie się kursu franka. On może i 4,40 zł kosztować - przewiduje ekonomista. - Przerażające jest to, że ktoś spłaca kredyt przez pięć lat i wciąż ma więcej do spłacenia, niż wziął. Wyczuwam w takiej praktyce jakąś nieuczciwość, podstęp, na którym zarabiają banki. Pozwy, o ile zostaną złożone, będą więc miały sens. Od czegoś trzeba zacząć. Temat wróci, bo kryzys w Polsce się nie skończy. Bredzą ci, którzy uważają inaczej. Moim zdaniem kryzys się pogłębi, a relacja kursu walutowego się zmieni. Pytanie, czy państwo, czy instytucje nadzoru w końcu zareagują? Chorwacja, Hiszpania już się budzą, inne kraje też wkrótce zmierzą się z problemem, np. Rumunia, Węgry, Bułgaria. Naciągnięto ludzi. Powiedziano im: patrzcie, jak tanio, będzie coraz taniej...


Fakty

Do spółki z bankiem...

Według raportu AMRON-SARFiN Związku Banków Polskich, ogólna kwota zadłużenia z tytułu kredytów mieszkaniowych w I kwartale 2013 roku wynosiła 321,024 mld zł.

Liczba czynnych umów kredytowych to 1,738 mln.

Na koniec marca 2013 roku zadłużenie klientów spłacających kredyty we frankach szwajcarskich wynosiło 144,1 mld zł.

31,9 mld zł z podanej wcześniej ogólnej liczby umów kredytowych to pożyczki w euro, a 2,5 mld zł w innych walutach.

Szczyt popularności kredytów we franku szwajcarskim przypadał na 2008 rok. Na każde 10 złotych pożyczane na mieszkanie 8 zł udzielane było w postaci kredytu we frankach. Szacuje się, że banki podpisały dotąd około 600 tys. takich umów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty