„Żółte kamizelki” znów protestowały w centrum Paryża, w ruch poszły z jednej strony kamienie, z drugiej policja, która ciskała gaz łzawiący.
Zatrzymano ponad pół setki najbardziej awanturniczych demonstrantów. Christophe Castaner, minister spraw wewnętrznych mówi, że do demonstrantów przeniknęli „bandyci szukający kłopotów”.
Francja: Zamieszki w Paryżu 8.12 ZDJĘCIA Protesty "żółtych k...
Protesty przeciwko polityce gospodarczej i społecznej prezydenta Emmanuela Macrona trwają już czwarty miesiąc. Zaczęło się od próby wprowadzenia podwyżki cen paliw. W reakcji w Paryżu, potem w innych miastach Francji pojawili się protestujący w żółtych kamizelkach. Na początku ruch cieszył się on ogromnym poparciem społeczeństwa, w miarę jednak, jak ubywało demonstrantów, a przybywało ekstremy wśród tłumów, poparcie spadało.
Źródło:
Associated Press
Nie pomogły ustępstwa Macrona, który nie tylko wycofał się z planowanych podwyżek cen paliw, ale też obiecał przeznaczyć 10 miliardów euro na dopłaty dla najmniej zarabiających oraz emerytom.
Macron nadal objeżdża Francję, spotyka się z burmistrzami oraz zwykłymi mieszkańcami w ramach „wielkiej debaty”na temat przyszłości Francji oraz koniecznych reform. W tym czasie nie ustawały protesty ruchu „żółtych kamizelek”w każdy weekend. Poparcie dla ruchu spadło po tym, jak jego uczestnicy zostali oskarżeni o antysemityzm. Podczas jednego z protestów w stolicy Francji obrzucano obelgami czołowego żydowskiego filozofa, Alain Finkielkrauta. 69-letni naukowiec powiedział dziennikarzowi Le Parisien, że wyzywano go od „parszywych syjonistów” oraz grożono, że go „wrzucą do kanału”. Sobotnie protesty zgromadziły w Paryżu około osiem tysięcy ludzi, z czego, jak ocenia policja, półtora tysiąca to zadymiarze, którzy przychodzą co tydzień, by walczyć z siłami porządkowymi.
POLECAMY: