Nie dość, że rywalizacja Lewisa Hamiltona (Mercedes) z Maksem Verstappenem (Red Bull) toczy się niemal na żyletki, to śrubę dokręcili sędziowie FIA. W niedzielę, krótko przed wyścigiem skończyli analizować przebieg kwalifikacji, które wygrał Hamilton, przed Verstappenem i Bottasem (Mercedes). Holender za dwukrotne zlekceważenie żółtej flagi został cofnięty o pięć pozycji, natomiast zespołowy kolega Hamiltona przekroczył przepisy raz i musiał ustawić się o trzy pola dalej.
Mistrz świata miał więc idealne warunki, by odrobić straty do prowadzącego w klasyfikacji generalnej Verstappena. Temu jednak wystarczyło pięć okrążeń, by wyprzedzić Bottasa (ten w połowie wyścigu miał pecha, bo złapał gumę i przez niecałe pół okrążenia musiał dotoczyć się do alei serwisowej - został wycofany z wyścigu na 51. z 57 okrążeń) i resztę, która zyskała pozycje, czyli Carlosa Sainza (Ferrari), Lando Norrisa (McLaren), Fernando Alonso (Alpine) i Pierre’a Gasly’ego (Alpha Tauri).
Hamiltona jednak nie dopadł. Nie tylko ze względu na bardzo dobre tempo i równą jazdę siedmiokrotnego mistrza świata, lecz także z powodu usterki przedniego skrzydła w swoim bolidzie. Brytyjczyk wygrał, a gratulował mu m.in. David Beckham (w ramach promocji przyszłorocznych mistrzostw świata w Katarze byli też m.in. Andrea Pirlo, John Terry i prezydent FIFA Gianni Infantino). Trzeci niespodziewanie był 40-letni Alonso. To pierwsze podium Hiszpana od 2014 r.!
W efekcie przewaga w „generalce” Verstappena nad Hamiltonem zmalała do ośmiu punktów (w rywalizacji konstruktorów Mercedes ma pięć pkt więcej niż Red Bull). Do zakończenia sezonu zostały dwa wyścigi - 5 grudnia o Grand Prix Arabii Saudyjskiej (w Dżuddzie) i 12 grudnia o Grand Prix Abu Zabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie).
