Wszyscy bydgoscy strażacy i posiłki z okolic walczyli wczoraj z pożarem traw, który co chwila wybuchał w nowych miejscach. Kierowcy stali w długich korkach, a mieszkańcy pomagali strażakom.
<!** Image 3 align=none alt="Image 187381" sub="Pożar wybuchł wczoraj o godz. 16 na działkach w pobliżu ulicy Suchej. Potem potem pojawił się jednocześnie w kilku innych miejscach. Silny wiatr utrudniał strażakom akcję gaśniczą w Fordonie. Spłonęło kilkadziesiąt hektarów poszycia leśnego. Służby zapewniają, że nikt nie zginął Fot.: tymon markowski">
Godzina 16, działki w pobliżu ulicy Suchej. Kłęby dymu unoszą się w kierunku osiedla. Słońca niemal nie widać. Wiatr momentalnie roznosi ogień. Płomienie prześlizgują się po trawach.
- Nie podchodzić. Zaraz wybuchnie. Tam jest butla z gazem - krzyczy jeden z mieszkańców działek.
- Tam cały rok mieszka lokator. Podobno nie ma go w środku. Ocieplił sobie ten domek. Może dlatego tak szybko płonie - mówi działkowicz, zapatrzony w rozprzestrzeniający się ogień.
Po chwili słychać eksplozję butli.
- Szopa mi się pali! - woła z przerażeniem starszy mężczyzna.
<!** reklama>Tymczasem na końcu ulicy Suchej kilku młodych mężczyzn biegnie z wiadrami wody. Przyłączają się sąsiedzi. Ogień już podchodzi pod płot domu jednorodzinnego. Zajęły się stosy jakichś rzeczy.
- Dlaczego jeszcze nie ma strażaków? - pyta ktoś z gaszących ogień.
- To jest wielki pożar. Oni nie wiedzą, co robić. Miotają się. Przed chwilą słyszałem w radiotelefonie, jak sami wzywali pomoc, bo zostali odcięci przez ogień i skończyła się im woda - mówi mężczyzna, który przedarł się samochodem przez gęsty dym.
Do gaszenia pożaru w Fordonie zaangażowane zostały wszystkie jednostki straży pożarnej z Bydgoszczy. Wezwano na odsiecz strażaków z Torunia i ochotników - między innymi z Dąbrowy Chełmińskiej. Cysterny nie nadążały z dowożeniem wody.
Ogień pojawiał się wciąż w nowych miejscach.
<!** Image 4 align=none alt="Image 187382" >- Fordońska, Sucha, Traktorzystów, okolice szpitala onkologicznego, ulica Kaliskiego przy UTP - wylicza Tomasz Płaczkowski z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy.
Kłęby dymu przesłoniły okolicę. Policjanci zdecydowali się zamknąć ulicę Fordońską na odcinku od Wyszogrodzkiej do Rejewskiego. Samochody zablokowały Fordońską i Akademicką. Wozy strażackie z trudem przeciskały się przez zakorkowane ulice. Policjanci radzili kierowcom omijać główną arterię do Fordonu. Kierowcy jechali przez ulicę Przy Skarpie.
- Jednak tutaj również jest już tłoczno. Kłania się konieczność budowy drugiej drogi dojazdowej do Fordonu. W takiej sytuacji okazało się, jak potrzebna jest dodatkowa arteria - mówi Janusz Lewanowski, jeden z wielu kierowców, którzy telefonicznie przekazywali informacje dziennikarzom „Expressu”.
O godz. 20 wiatr trochę osłabł. Strażacy mogli wreszcie opanować sytuację w Fordonie. Spłonęło kilkadziesiąt hektarów poszycia leśnego i traw. Ogień strawił część altan.
- Przez całą noc okolicę będą patrolowali strażacy oraz strażnicy miejscy. Wiatr może znów rozniecić ogień - mówi Adam Ferek, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Z ogniem dość szybko mógłby się uporać samolot gaśniczy.
- Chcieliśmy wezwać taki samolot. Jednak Lasy Państwowe odpowiedziały, że umowa na loty gaśnicze obowiązuje od 1 kwietnia. Na to nie mamy wpływu - mówi Tomasz Płaczkowski z Komendy Miejskiej PSP w Bydgoszczy.