Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film lepszy niż joint

Katarzyna Kabacińska
Mało kto już grzeszy dziś lekceważeniem tzw. szarpidrutów. Ich muzyka bowiem bywa jeśli nie zapłonem, to na pewno odbiciem nastrojów społecznych i zachodzących zmian.

Mało kto już grzeszy dziś lekceważeniem tzw. szarpidrutów. Ich muzyka bowiem bywa jeśli nie zapłonem, to na pewno odbiciem nastrojów społecznych i zachodzących zmian.

<!** Image 3 align=none alt="Image 195022" sub="Kadr z dokumentu Kevina Macdonalda pt.„Marley. One love”">

Dobór repertuaru na sobotni, ostatni podczas tegorocznego lata, maraton filmowy pt. „Filmuzyka” jest tego najlepszym potwierdzeniem. I nie chodzi tylko o kultowe już propozycje z roku 1979, czyli przeniesiony na ekran przez Milosa Formana słynny musical „Hair” oraz muzyczną opowieść o życiu Boba Fosse’a „Cały ten zgiełk”, ale także mający swoją premierę na tegorocznym festiwalu w Berlinie dokument Kevina Macdonalda „Marley. One love”.<!** reklama>

Epoka „dzieci kwiatów” z wolną miłością, narkotykami i dzikimi riffami gitarowymi - czy to się komuś podoba, czy nie - sąsiaduje w historii najnowszej świata ze spiżowymi bohaterami i wydarzeniami, o których pamięć zakuwa się na ogół w pomnikach. Bo też nie chodziło ani wtedy, ani w filmie „Hair” jedynie o długie włosy, lecz o kontrkulturę, która wprawdzie ze swoim zawołaniem „Make peace, not war” przeszła na stronę utopii, ale nie bez śladów na tkance społecznej. A to - w ogromnej mierze - zawdzięcza takiemu nośnikowi jak muzyka właśnie. Doskonała, dodajmy.

Trochę odmienne kręgi zatacza fabularyzowana autobiografia Boba Fosse’a „Cały ten zgiełk”, która jest filmem obnażającym zarówno skomplikowaną naturę artysty narcyza - perfekcjonisty, jak i wysysającą zeń dobrą krew (jak dobry cholesterol) maszynerię show- -biznesu. Żądza sławy, pieniądza i ta - ze staropolska - chucią zwana zgodnie nakręcają machinę, która w produkcie finalnym wydaje z siebie& sztukę. Nie jest wyjątkiem, że dysponując tą zakulisową wiedzą, człowiek chciałby ocenić jeszcze raz podziwiane dotąd genialne układy choreograficzne i jazzowe wyżyny. Ale czy to od razu znaczy, że ideał sięgnął bruku?

O królu reggae, Bobie Marleyu, mówi się: „Kochał kobiety, futbol i marihuanę, ale jego największą miłością była muzyka”. I o tym, kręcąc film ze słynnym Jamajczykiem w tytułowej roli, pamiętał Kevin Macdonald, który już jako 14-latek kupił płytę Boba Marleya. Słuchał jej na szkockiej wsi i już wtedy wiedział, że w swej szczerości jest „niebezpiecznie niebezpieczna”, przyznaje dziś Macdonald. Może dlatego potrafił stworzyć dokument, który w kanale Sky Movies reklamowano jako „film lepszy niż joint”.

Parafrazując przewrotne hasło reklamowe, pójdźmy dalej: muzyka wszystkich trzech filmów sobotniego maratonu jest „lepsza niż joint”. Tyle że bez niego by jej nie było... (KK)

  • Sobota, 25 sierpnia, godz. 20.00, kino „Orzeł”, ostatni wakacyjny nocny maraton filmowy pt. „Filmuzyka”. Karnet na trzy seanse kosztuje 19 i 25 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!