Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatalna sharma na Srebrnej Patelni

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Redaktorskie serce rośnie, gdy patrzę na wyniki naszego plebiscytu „Kulinarna Bydgoszcz”, w którym smakosze za pomocą esemesów głosują na bydgoskie knajpki z pyszną wyżerką. W samym tylko szerokim finale (wąski, z udziałem dziesięciu najlepszych, dopiero przed nami) czytelnicy „Expressu” oddali - uwaga! - 8826 esemesogłosów.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Redaktorskie serce rośnie, gdy patrzę na wyniki naszego plebiscytu „Kulinarna Bydgoszcz”, w którym smakosze za pomocą esemesów głosują na bydgoskie knajpki z pyszną wyżerką. W samym tylko szerokim finale (wąski, z udziałem dziesięciu najlepszych, dopiero przed nami) czytelnicy „Expressu” oddali - uwaga! - 8826 esemesogłosów.

A nie tak dawno, za złotych lat mego żołądka, łatwiej niż popularną w Peerelu nagrodę Srebrnej Patelni zdobyć można było Złote Pióro za krytykę garkuchni, trujących człowieka pracy. Mam nawet w domowej biblioteczce antologię felietonu polskiego, w której obok perełek Prusa, Słonimskiego czy Wiecha znalazł się błyskotliwy kawałek z lat siedemdziesiątych. Michał Radgowski opisuje w nim swe przygody w gastronomicznym przybytku z dyplomem - a jakże - Srebrnej Patelni na ścianie. Tam najpierw został obryzgany pomidorówką przez „przyjemną kelnerkę”, a potem popieszczony prądem w toalecie, gdy po godnych Balladyny próbach oczyszczenia się z krwawego piętna zupy był nieostrożny włączyć suszarkę do rąk. Mniejsza o szczegóły - i tak nie byłbym w stanie oddać dowcipu, którym skrzy się ta gastronomiczna opowiastka. Dodam tylko, że jej bohater bierze srogi odwet na nadzwyczaj uczynnym, bo już „lekko podchmielonym” kierowniku lokalu, podstępem zwabiając go do toaletowych podziemi i zachęcając do skorzystania z suszarki. Półżywy, lecz wciąż przytomny kierownik do końca broni dobrego imienia firmy, tłumacząc, że suszarka kopie, bo - jak każde elektryczne ustrojstwo - źle reaguje na wodę i dlatego należałoby do niej wkładać suche ręce.<!** reklama>

Jakiż to postęp dokonał się w naszej ojczyźnie przez te lata - pomyślałem, ogarniając wzrokiem długą liczbę esemesodawców. A więc można już żyć bez biegłej w kuchennej sztuce żony! Niestety, poranna poczta odebrała mi nadzieję i entuzjazm. Ktoś, kto z gorzką ironią podpisał się jako „Krytyk kulinarny", opowiedział mi o małżeńskich doznaniach w pewnym przybytku na bydgoskiej starówce (nazwy nie wymienię, bo jako użytkownik mocno już zużytego żołądka oraz wciąż niewyżytej w kuchni małżonki, dowodu prawdy nie zaryzykowałem):

„Zamówiliśmy frytki, sharmę oraz colę. Do coli dostaliśmy brudne szklanki. Około 30 minut czekaliśmy na zamówienie. Zniecierpliwiona zapytałam, dlaczego tak długo. Okazało się, że personel zapomniał o nas, choć w sali były zajęte tylko trzy stoliki - łącznie z naszym. Gdy poprosiłam panią w barze o zwrot gotówki, odpowiedziała, że nie może, bo kasa zamknięta. Poprosiłam o rozmowę z szefem. - Szefa nie ma, personel nie zna numeru jego telefonu, bo wszyscy są tu zatrudnieni dopiero od tygodnia - usłyszałam. Nikt z obsługi nie poczuł się na tyle odpowiedzialny, by przeprosić za zaistniałą sytuację”. Mimo tylu wyraźnych sygnałów ostrzegawczych „Krytyk kulinarny” poprosiła o zapakowanie jedzenia. W domu przekonała się, że „frytki zostały usmażone na starym oleju, mięso było wysuszone i miało tyle przypraw, że przypominało kryształki soli, a surówki były nieświeże i śmierdziały octem”. „Pieniędzy nie udało mi się odzyskać - podsumowuje moja korespondentka - a jedzenie i tak trafiło do kosza. Nauczka dla mnie, że jeżeli restauracja świeci pustkami i jej wygląd też nie zachwyca, lepiej z niej uciekać czym prędzej”. Cóż, pani krytyk ma pecha, że nie trafiła na opisywanego przez Michała Radgowskiego kierownika lokalu sprzed trzech dekad. Ten pewnie odpowiedziałby na skargę w stylu: „Jak sama P.T. Klientka zauważyła, za swoje pieniądze zyskała cenną nauczkę. Dlaczego zatem jest niezadowolona?”.

Zaręczam, że restauracji, która karmi suchą sharmą i poi colą z brudnych szklanek, nie ma na liście ścisłych finalistów plebiscytu „Kulinarna Bydgoszcz”. Zastanawiam się natomiast, czy cytowany list nie niesie również nauczki dla kupieckich i restauratorskich stowarzyszeń, które z uporem walczą o zmartwychwstanie ulicy Długiej oraz innych wyludnionych i zapuszczonych rewirów na starówce. Może poza molestowaniem ratusza o parkingi, ulgi remontowe i prawo pierwokupu lokali użytkowych warto byłoby założyć coś na kształt biznesowej straży obywatelskiej, która pilnowałaby, by z żadnego sklepu i knajpki na Starym Mieście klienci nie uciekali w poczuciu, że zostali struci, oszukani lub obrażeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!