Ślusarz, stolarz, kucharz, fryzjer, krawiec. Tablice ogłoszeniowe wypełnione są takimi ofertami. Na większość z nich nikt nie odpowiada. Bydgoski rynek specjalistyczny przeżywa kryzys.
<!** Image 3 align=right alt="Image 14470" >- Wśród ofert pracodawców przeważają skierowane do sprzedawców sklepów z branży spożywczej i mięsnej. Na drugim miejscu jest branża metalowa. Dla ślusarzy i frazerów zawsze znajdzie się zajęcie. Tak samo jest z budownictwem. Stolarze nie narzekają na brak zajęcia, zwłaszcza latem - tłumaczy Piotr Gwóźdź, pośrednik pracy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Bydgoszczy.
Winna reforma
- Od kilku lat poszukujemy też fryzjerek, krawcowych i szwaczek. Niestety, młodzież kończąca te kierunki albo wyjeżdża za granicę, albo nie poprzestaje na takim wykształceniu i idzie na studia, niekoniecznie pokrewne ze zdobytą wcześniej wiedzą.
Od wczoraj trwają w Bydgoszczy rozmowy z kandydatami na poszczególne stanowiska pracy w otwierającej się w naszym mieście sieci Kaufland. - Firma poszukuje sprzedawców, kasjerów, pracowników przyjęcia towaru - wyjaśnia Piotr Gwóźdź. - Miejsc jest około 120. Zgłosiło się ponad 200 osób.
- Sytuacji, którą teraz obserwujemy na rynku, winna jest reforma z 1999 roku, która zakładała, że 80 procent uczniów będzie kształciło się w szkołach średnich, a pozostałe 20 procent w zawodówkach - tłumaczy Jan Światłowski, kujawsko-pomorski wicekurator oświaty. - Parę lat temu zapanowała moda na ogólniaki. Uczniowie nie chcieli iść do zawodówek, bo uważano, że to najkrótsza droga do urzędu pracy. Teraz sytuacja się odwróciła.
Jak zapewnia bydgoskie kuratorium, od pewnego czasu bydgoscy przedsiębiorcy zgłaszają do instytucji swoje propozycje. - Pracodawcy zauważyli, że rynek się kurczy, chcą włączyć się w proces kształcenia zawodowego. Dotyczy to głównie branży budowlanej i narzędziowej - mówi wicekurator.
Zagranica nas ceni
- W zeszłym roku planowaliśmy wprowadzenie specjalności rzeźnik-wędliniarz. Nie udało się, bo zgłosiło się zbyt mało chętnych - opowiada Wiesława Dereżyńska, dyrektorka Zespołu Szkół Spożywczych. - Zapotrzebowanie na takich pracowników zgłosiły nam Bydgoskie Zakłady Mięsne. Młodzież indywidualnie wyrażała zainteresowanie, ale bała się drwin ze strony rówieśników. Pomysł upadł.
Kolejnym powodem odpływu rozmaitych specjalistów są oferty zagranicznych pracodawców, proponujące kujawsko-pomorskim pracownikom atrakcyjne warunki finansowe. - Jeden z filarów naszej działalności to współpraca z Wielką Brytanią i pośrednictwo w znalezieniu pracy w branży budowlanej - powiedziała nam Agata Śliwicka, specjalistka do spraw rekrutacji w Kujawsko-Pomorskiej Agencji Pracy. - Zainteresowanie zagranicznych pracodawców jest duże. Średnio w miesiącu wyjeżdża do pracy w Anglii od 50 do 150 specjalistów.