Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz jeszcze nie może być pewna swego, choć po efektownej wygranej w Radomiu jest bliżej celu. Zwycięstwo w HydroTruckiem było podstawowym warunkiem, aby Asta nadal liczyła się w wyścigu o play off. Ekipa trenera Artura Gronka ostatnio ustabilizowała formę i regularnie ogrywa niżej notowanych rywali.
- Zawodnicy zostawili serce na parkiecie, zagraliśmy jedną z lepszych połów w tym sezonie w kategorii energii, rotacji w obronie, zbiórek. Gdy gospodarze odrobili straty, nie opuściliśmy głowy, tylko zagraliśmy swoje akcje i odbudowaliśmy przewagę - podkreśla trener Gronek.
Ze świętowaniem trzeba jednak poczekać. Przed Enea Astorią jeszcze trzy mecze i niewykluczone, że zwycięstwo w najbliższym z Pszczólką Lublin niczego jeszcze drużynie nie zagwarantuje.
Bydgoszczanie mogą być w pewnym stopniu uzależnieni od Twardych Pierników. Bardzo ważne dla układu tabeli jest bowiem starcie Kinga z torunianami w następnej kolejce. Ósme miejsce w tabeli rozstrzygnie się właśnie między Kingiem i Astorią. Matematyczne szanse ma jeszcze Trefl Sopot, ale musiałby wygrać trzy ostatnie mecze.
Na razie w lepszej sytuacji jest bydgoski zespół z bilansem 15-12, gdy King ma 14-14. Rywale mogą więc wygrać maksymalnie szesnaście meczów, a oprócz meczu domowego z Toruniem mają wyjazd do Gliwic. Asta zatem, aby nie oglądać się na rywali, potrzebuje dwóch wygranych, bo bezpośrednio przegrała dwa mecze z Kingiem i przy równym bilansie to rywal będzie górą.
W czwartek z Pszczółką Lublin nie powinno być problemów, ale potem czekają Anwil (dom) i Zastal Zielona Góra (w). W niedzielę bydgoszczanie będą też trzymać kciuki za Twarde Pierniki w Szczecinie. Jeśli torunianie wygrają (godz. 15.30), to zaplanowane na godz. 17.30 derby z Anwilem będą okazją do świętowania pierwszego od czasu powrotu do PLK play off dla Bydgoszczy (zakładając, rzecz jasna, planową wygraną w czwartek z Pszczółką).
