
Selekcjoner miał nosa
Każdemu, kto przed meczem gwiazdał przy wywoływaniu Jerzego Brzęczka, w drugiej połowie mogło być coraz bardziej głupio. Akurat przy okazji meczu z Macedonią selekcjoner wszystkim krytykom udowodnił, że ma pojęcie o swoim fachu. O ofensywnym ustawieniu Krychowiaka i zaufaniu Szymańskiemu już było. Do tego należy dodać dobre zestawienie bocznych obrońców. Wprawdzie Bartosz Bereszyński już dawno potwierdził, że powinien grać na prawej stronie, ale powołania Arkadiusza Recy dotychczas były raczej uznawane za wezwania po starej znajomości. Jakby tego było mało Brzęczek trafił ze zmianami. Przemysław Frankowski parę sekund po wejściu na boisko strzelił gola na 1:0, na 2:0 podwyższył Arkadiusz Milik, który też zaczął mecz na ławce.

Lodowisko na PGE Narodowym?
Do "Zimowego Narodowego" jeszcze trochę, a na płycie PGE Narodowego już była niezła ślizgawka. Wnioski po meczu, oprócz rzecz jasna Brzęczka i jego ekipy, powinny wyciągnąć osoby odpowiedzialne za przygotowanie murawy. Co drugą akcję któremuś z piłkarzy rozjeżdżały się nogi, jakby stawiali pierwsze kroki na lodowisku. Trudno uwierzyć, że aż tylu zawodników źle dobrało korki.