https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ebi rozbił Kazachów w dziesięć minut

Sławomir Pawenta
Leo Beenhakker określił mecz z Kazachstanem jako jeden z trzech kroków, które trzeba wykonać, by po raz pierwszy awansować do turnieju finałowego mistrzostw Europy.

Leo Beenhakker określił mecz z Kazachstanem jako jeden z trzech kroków, które trzeba wykonać, by po raz pierwszy awansować do turnieju finałowego mistrzostw Europy.

Polacy zaczęli z ogromnym animuszem. Jednak atakom brakowało dokładności. Efektu nie przyniosły też stałe fragmenty gry, ale kibice nie tracili nadziei, że “w końcu coś wpadnie”.

Niespodziewany gol

W 20. min na warszawskim stadionie zapanowała jednak konsternacja. Schowani za podwójną gardą Kazachowie przeprowadzili szybką akcję prawą stroną boiska, Siergiej Łarin zagrał do Dmitrija Biakowa, który pewnym uderzeniem z kilku metrów nie dał szans Arturowi Borucowi.

<!** reklama>Zanim Polacy rzucili się do odrabiania strat, mogli zostać skarceni po raz drugi. Piłkę po technicznym strzale Nurboła Żumaskalijewa Artur Boruc zdołał wybić na rzut rożny.

Później zaczęło się ostrzeliwanie bramki strzeżonej przez Dawida Łoriję. Z dalszej odległości próbowali go pokonać Wojciech Łobodziński i Jacek Krzynówek, a z pola karnego - dwukrotnie - Marek Saganowski. Bez efektu.

Schodzących na przerwę piłkarzy pożegnały gwizdy, choć kibice nie tracili nadziei, że w drugiej połowie zobaczą zupełnie inaczej grającą drużynę. Służyć temu miały zmiany, na które zdecydował się Leo Beenhakker - kontuzjowanego Michała Żewłakowa zastąpił Marcin Wasilewski, a miejsce Marka Saganowskiego zajął w ataku Maciej Żurawski.

Po dwóch minutach gry kibice doświadczyli niespodziewanej atrakcji, a organizatorom zaczęło szybciej bić serce - na stadionie zgasło światło.

Gra została przerwana, a piłkarze obu zespołów szybko zbiegli do szatni. Po pięciu minutach jupitery rozbłysły na nowo, choć nie wszystkie jednocześnie i nie z całą mocą. Oczekiwanie na wznowienie gry trwało pół godziny, a ostateczną decyzję o kontynuowaniu meczu podjął delegat UEFA z Rumunii Cornel Cristian Biovolaru. Gdyby okazało się to niemożliwe w sobotę, spotkanie dokończone zostałoby w niedzielę, przy świetle dziennym.

Przerwa ich odmieniła

Nieplanowana przerwa odmieniła polskich piłkarzy, którzy zaczęli grę z ogromnym animuszem. W 51. minucie bliski szczęścia był Maciej Żurawski, a chwilę później gorąco zrobiło się na przedpolu bramki gości po akcji Wojciecha Łobodzińskiego. Kolejny atak “biało-czerwonych” przyniósł gola. Futbolówkę przejął Mariusz Lewandowski, podał do Jacka Krzynówka, ten dostrzegł wychodzącego na czystą pozycję Euzebiusza Smolarka, który z zimną krwią pokonał wybiegającego z bramki Dawida Łoriję. Po wyrównaniu Polacy zaatakowali z podwójną energią. W 58. minucie w dobrej sytuacji w piłkę nie trafił Dariusz Dudka, ale dwie kolejne akcje zakończyły się bramkami. Strzelcem obu był Ebi Smolarek - w 64. minucie po rzucie rożnym wykorzystał sprytne zagranie Jacka Bąka, a 120 sekund później uderzył nie do obrony z linii pola karnego i ustalił wynik potyczki.(PAP)

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski