Więcej o kontrowersjach związanych z płatnym parkingiem przeczytacie w tekście Sławomira Bobbe, który opisał podobną sytuację na parkingu PKS.
Dziwne opłaty na parkingu przy PKS? [MAMY WIDEO]
Podaj powód zgłoszenia
Zmodernizowana pułapka.
Babciu, dziadziu!!! Ja nie chcę jechać do Szkocji. Ja was kocham i chcę zostać z wami.
- Po różowych policzkach sześcioletniej wnusi łzy płynęły nieprzerwanym strumieniem błyszczących w zimowym słońcu perełek. Czas małych wakacji nadspodziewanie szybko upłynął i… trzeba się żegnać z nadzieją na następne, podobne chwile.
Jezdnie nie były zatłoczone. Jedno rondo, drugie, trzecie i skręt z ul. Jagiellońskiej na parking dworca PKS. O mały włos , a pomyliłbym się wjeżdżając na Trasę Uniwersytecką. Niestety, okazało się, że parking dla samochodów osobowych jest na prawo za szlabanem, a na wprost droga zachęcająco otwarta prowadzi na plac manewrowy i parking autobusów. Przejeżdżam linię graniczną jakieś dziesięć metrów i gwałtownie hamuję, gdyż do świadomości dochodzi informacja o popełnionym błędzie. Jak z pod ziemi wyrasta pracownik „Anpol-u”i pyta, czy mam zezwolenie na wjazd, czy mam przepustkę. Moja negatywna odpowiedź jest „nagrodzona” 70-złotowym mandatem, a z informacji człowieka w żółtej kamizelce wynika, że nie mam szans na błędu naprawienie, gdyż odmowa kończy się wezwaniem policji, która to zwielokrotni karę i jeszcze punkty karne dołoży. Teren jest monitorowany, a „żółta kamizelka” ma obowiązek każdego kierowcę przekraczającego „linię demarkacyjną” obłożyć regulaminową sumą pieniędzy.
Dziesięć metrów za zakazem i nie ma możliwości naprawienia błędu, to tak, jakbym wjechał na autostradę pod prąd i kontynuował podróż bez możliwości zawrócenia. Pracownik „Anpol-u” wykonuje tylko swoją pracę, do której odpowiednio go przygotowano, ale jego postawa ograbia nas z pozytywnych emocji, wywołanych przez wnusię. Płacę, bo nie narażę domowego budżetu na większą stratę. Parkuję za zgodą „żółtej kamizelki” pod mostem Trasy Uniwersyteckiej, na terenie placu manewrowego dworca PKS.
Co jest tutaj nie w porządku? Znak zakazu ruchu w obu kierunkach jest na miejscu uzgodnionym z GDDKIA, a więc powinienem się przed nim zatrzymać i żadne emocje nie mogą być tutaj usprawiedliwieniem, ale…
Właśnie to „ale” jest bardzo wymowne. Jadąc za większym pojazdem np. autobusem, nie widać znaku z odległości, dającej czas na podjęcie stosownej decyzji. Poza tym wysokość mandatu nie jest adekwatna do popełnionego w tym miejscu przestępstwa drogowego. Czyżby „Anpol” zbierał w ten sposób środki na utrzymanie firmy?
W moim odczuciu ponoszę winę za złamanie przepisów drogowych, lecz spółka „Anpol” mogłaby tak skwapliwie nie korzystać z przywilejów wynikających z regulaminu przez siebie ustanowionego i być bardziej przyjazną dla potencjalnych wpadkowiczów w tę pułapkę. Myślę w tym miejscu o takim rozwiązaniu tego wątku, by kierowca miał możliwość wycofania się ze spornej strefy, lub naliczenie opłaty nie było tak bolesne. Czasy milicjantów działających z zaskoczenia, przecież minęły i tylko pamięć o nich pozostała; więc nie ma powodu, by „trzepaniem” portfeli (jak za dawnych czasów) tę pamięć przywoływać.
Apeluję do firmy „Anpol” i Ojców Miasta o rozwagę. Nie każdy z nas jest przestępcą, a czasem coś wyjdzie nie tak, szczególnie, że usytuowanie znaków drogowych w tym miejscu w pewnych sytuacjach nie pozwala na podjęcie decyzji skutecznie eliminującej tzw. „gapiostwo”.
Dobrze, że wnusia nie do końca zdawała sobie sprawę z tego epizodu i nadal chce pozostać u babci i dziadka, w Polsce.
Jerzy Zwierzykowski
29 sierpnia 2017, 22:13, aga:
Absolutnie potwierdzam, że panowie szantażem ZMUSZAJĄ do ZAPŁATY , mówiąc o zarejestrowaniu zjazdu przez monitoring PKS i wezwaniem policji w sytuacji nie zapłacenia kwoty 50 zł ... ! osobiście miała z nimi styczność gdyż wieczorową porą wjechałam w tę ledwo oświetloną uliczkę - będąc tam jako kierowca pierwszy raz w życiu! I mało tego, te same argumenty, jak w przypadku tej pani, nie zaowocowały takim samym zakończeniem sytuacji. To łatwy i brudny zarobek, w dodatku jest to jakaś zewnętrzna firma a nie pracownicy PKS !
zgadzam się ...to jest wyłudzenie pieniędzy ..nie chcieli się zgodzić na przelew tylko gotówka albo płatność kartą ..powiedziałam że nie mam gotówki ani karty ...po czym pan z budki zadzwonił do innego pana i wręcz pytał o zgodę czy może podać mi numer konta ...no żenada i dziadostwo ...po dyskusji dwóch panów ...dostałam kwitek z numer. konta czas zapłaty 5 dni ...jeśli nie zapłacę czeka mnie sprawa sądowa...i jak to nazwać ? no nie inaczej jak dzicz ..polowanie na szybką kasę