6 stycznia, po obowiązkowej przedpołudniowej mszy, bydgoszczanie przystępowali do rozbierania ustawionych w mieszkaniu naturalnych, wyschniętych i osypujących się choinek. O sztucznych wówczas jeszcze nikt nie myślał.
Zawalone śmietniki
- Następnego dnia podwórkowe śmietniki były całe zawalone drzewkami - wspomina Joanna Stępień, dziś 90-letnia mieszkanka Bydgoszczy. - Jako dzieci zawsze płakaliśmy, bo żal było, że to już koniec gwiazdki, a ponadto trzeba było iść po długich wakacjach do szkoły. Jednak przeważnie tego dnia leżał śnieg, więc był to czas, żeby wybawić się do woli na saneczkach.
Dorośli bydgoszczanie pod wieczór w Trzech Króli tradycyjnie udawali się do Teatru Miejskiego na powtórkę sylwestrowej rewii, do jednego z licznych kin, gdzie często tego dnia miały miejsce premiery głośnych obrazów lub na karnawałowe bale o szczególnie uroczystym charakterze.
Spóźnione obchody
Na szósty dzień stycznia „skrzykiwały się” też liczne w mieście stowarzyszenia i towarzystwa, których członkowie „nie zdążyli” spotkać się przed Wigilią albo w okolicach Nowego Roku na - jak wówczas mówiono - obchodzie gwiazdkowym. W 1939 roku np. Trzech Króli wypadało w piątek. Tego dnia swoje zebrania mieli członkowie Towarzystwa Sportowego „Gwiazda”, Związku Młodych Drogerzystów, Chrześcijańskiego Związku Czeladzi Rzeźnickiej, Związku Młodzieży „Jedność” i in. Tradycyjnie, od lat 20. ubiegłego wieku, w Trzech Króli spotykali się bydgoscy „Sokoli”, którzy przybywali na spotkanie w uroczystych strojach. Ruch na ulicach po południu panował zatem wielki. - Trzej królowie zmartwili się zapewne, gdy przyszli do Bydgoszczy i nie zastali bydgoszczan w domach - żartobliwie pisał w 1938 roku felietonista „Dziennika Bydgoskiego”. - Bydgoszczanie tymczasem szukali wiatru w polu i śniegu na zabawach i spacerach.
Tak zmieniło się miejsce po bydgoskiej Kaskadzie [zdjęcia]
Jeszcze drzewko i spokój
Tradycyjnie też w szósty dzień stycznia, w międzywojennej Bydgoszczy bal karnawałowy w salach Resursy Kupieckiej przy ul. Jagiellońskiej organizowało Towarzystwo Pomocników Fryzjerskich, które zwabiało na tę imprezę bydgoszczan dzięki „propagandowemu bezpłatnemu czesaniu pań i panów połączone z wystawą najnowszych aparatów fryzjerskich”.
Nie wszyscy jednak, tak jak dzieci i młodzież, żałowali, że zakończyła się w Trzech Króli świąteczna triada. - Święto - jeszcze jedno święto! - przechodzi bez wrażenia - pisał melancholijnie felietonista „Dziennika”. - Tym razem to już ostatnie święto z cyklu bożonarodzeniowego. Zlikwidował się cały świąteczny rozpęd. Zgasły ostatnie świeczki. Jeszcze rozbierze się choinkę i będzie spokój. Jesteśmy znów tam, skąd wyszliśmy: w niezmiennym repertuarze szarych i przeważnie jednakowych dni.
Od lecznicy do lecznicy
W ostatnie święto Trzech Króli przed II wojną doszło tymczasem do wypadku, który komentowało „całe miasto”. Podczas zabawy na sankach, na górkach w Rynkowie, na północ od Bydgoszczy złamał sobie nogę 15-letni chłopiec. Wysłano go taksówką do szpitala na Bielawach, lecz tam, z braku miejsca, młodzieńca nie przyjęto. W trakcie przewożenia chłopca do innego szpitala, pod koła tej właśnie taksówki wpadł... rowerzysta, który z kolei połamał sobie w wypadku żebra. Pechowy taksówkarz woził obie ofiary od lecznicy do lecznicy, aż umieścił w końcu obydwu w prywatnej klinice dr. Staemmlera przy ul. Gimnazjalnej.
Bydgoszcz Główna - dawniej i dziś [zobacz zdjęcia]
Ostatnia kolęda
Nowe obyczaje rozrywkowo-zabawowe niemal całkowicie opanowały w Trzech Króli życie codzienne bydgoszczan w II RP. Już tylko nieliczni mieszkańcy, głównie przedmieść, hołdowali powszechnym na przełomie XIX i XX wieku obyczajom chodzenia w przeddzień Trzech Króli ze szczodrakami, specjalnie wypiekanymi bułeczkami, by rozdawać je sąsiadom. Z kolei w święto po południu, już po raz ostatni w okresie gwiazdkowym, dzieci i młodzież wyruszali z tzw. kolędą od domu do domu.
Święto Trzech Króli utrzymało się w początkach PRL-u jako dzień wolny od pracy i jednocześnie stanowiło zakończenie świątecznych wakacji, rozpoczynających się przed Wigilią. O zimowych feriach dla uczniów nikt wówczas jeszcze nie myślał. Od 1960 roku Trzech Króli było już tylko świętem kościelnym. Jako święto państwowe dzień 6 stycznia powrócił dopiero w 2011 roku. Orszaki Trzech Króli, które wydają się nam powrotem do tradycji, w Polsce pojawiły się dopiero w ostatnich latach. Są one naśladownictwem ludowych zwyczajów znanych w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej od średniowiecza.
Polub "Express" na Facebooku