<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Kilkadziesiąt lat zdzieram podeszwy na bydgoskich brukach i myślałem, że sporo o mieście wiem. Życie jednak ciągle mnie zaskakuje. Przy okazji przygotowań do likwidacji targowiska na Kapuściskach, przy skrzyżowaniu ulic Wojska Polskiego i Planu 6-letniego, dowiedziałem się na przykład, że oprócz targowiska legalnego, tuż obok, działa tam targowisko nielegalne.
To drugie nie figuruje w żadnym rejestrze. Jak nie figuruje teraz, to pewnie nie figurowało wcześniej. Było więc nielegalne - nawet trudno mi powiedzieć jak długo, bo nie przypominam sobie tego miejsca bez kramów i w ich plątaninie trudno mi uzmysłowić sobie, gdzie zaczyna się i kończy bazarowe bezprawie. Ciekawe też, czy i ewentualnie kto zbierał od nielegalnych kupców opłaty placowe. Jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby nikt tego nie robił, bo takiego stanu rzeczy z kolei nie zdzierżyliby konkurenci - sprzedawcy na legalnym targowisku. Wygląda na to, że wcześniej urzędników to nie interesowało. Szefowie Stowarzyszenia Kupców Targowisko Kapuściska - czyli tego legalnego - ponoć wielokrotnie pisali do ratusza, domagając się likwidacji bezprawnej konkurencji. Na próżno.
Na próżno aż do tego roku. Co się musiało wydarzyć, by urzędnicy przypomnieli sobie o literze prawa i zabrali się za usuwanie nielegalnych handlarzy? Otóż na widnokręgu musiała pojawić się grubsza kasiora. Grubsza i płynąca na razie w pełnej dyskrecji. W wydziale administracji budowlanej ratusza naszej reporterce udało się ustalić tyle, że miasto wydało pozwolenie na budowę w pobliżu ulic Szarych Szeregów i Planu 6-letniego. Dodatkowo wiadomo tyle, że ma tam powstać parterowy pawilon handlowy o powierzchni 1000 metrów kwadratowych. Ludzie plotkują, że będzie to kolejny w mieście Lidl. Oficjalnie nikt na ten temat nie puszcza pary z ust, jakby to była jakaś baza wojskowa. Tak, gdy się ma fundusze międzynarodowej korporacji handlowej, to na pewno łatwiej jest skłonić urzędników do zdecydowanego działania, dyskrecji i lojalności. Kupcy ze Stowarzyszenia Targowisko Kapuściska pewnie teraz cieszą się, że dzięki tajemniczemu marketowi pozbędą się dzikiej konkurencji. Życzę im jak najlepiej, lecz któż zaręczy, że gdy w drzwiach ratusza pojawi się kolejny biznesmen z grubym portfelem, to właśnie oni nie staną się w tym miejscu personami niemile widzianymi. I to im się zacznie wytykać, że brudzą, za rzadko malują kramiki albo nie pasują do koncepcji rozwoju miasta. Jak się chce uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie.
<!** reklama>
Nie mam powodu, by obruszać się na budowę marketu na Kapuściskach. Warto natomiast zwrócić uwagę na to, że od niedawna zagrożona jest przyszłość sąsiedniego, dużego placu targowego na Wyżynach, przy ul. Modrakowej. Tam z kolei prywatny właściciel gruntu, na którym mieści się targ, skutecznie upomniał się w sądzie o swoje. Jest mało prawdopodobne, by teraz nie znalazł w tej okolicy bardziej zasobnego klienta na swój teren niż kupcy z targowiska. Na Kapuściskach i Wyżynach mieszka kilkadziesiąt tysięcy bydgoszczan. Źle by się stało, gdyby zamiast dwóch targowisk, mieli oni do dyspozycji jedno, i to nieduże. Aby się o tym przekonać, wystarczy prosty eksperyment. Kupmy raz warzywa na targowisku przy Modrakowej, a innego dnia wybierzmy się po ten sam towar do pobliskiego sklepu sieci Piotr i Paweł. Po czym porównajmy ubytki w portfelu po wizycie na targowisku i w markecie.
A oto inne podsumowanie. Parę dni temu porównaliśmy w „Expressie” dochody miasta ze strefy płatnego parkowania. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku przekroczą one sześć milionów złotych i będzie to ponad półtora miliona więcej niż przed rokiem. Fakt ten lider PiS w bydgoskiej Radzie Miejskiej skwitował zdaniem: „Handel w centrum dogorywa, ponieważ klienci wolą pojechać do marketu i tam parkować za darmo”.Otóż, Panie radny, w mojej opinii handel w centrum nie dogorywa, lecz już całkiem umarł. Dogorywał pomiędzy rokiem 1990 i 2010, gdy kolejne ekipy w ratuszu wiele mówiły, lecz nie potrafiły zafundować miastu choćby jednego wielopoziomowego parkingu na starówce. Natomiast markety zawsze mogły liczyć na życzliwość władzy.
Jarosław Reszka