Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramaty i absurdy na bydgoskim gościńcu

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Niejaki Marie-Henri Beyle, molom książkowym znany jako Stendhal, napisał przed dwustu laty, że powieść to jest zwierciadło, które przechadza się po gościńcu. Ileż dopiero miałby Stendhal do obejrzenia w tym zwierciadle, gdyby żył w naszych czasach...

Niejaki Marie-Henri Beyle, molom książkowym znany jako Stendhal, napisał przed dwustu laty, że powieść to jest zwierciadło, które przechadza się po gościńcu. Ileż dopiero miałby Stendhal do obejrzenia w tym zwierciadle, gdyby żył w naszych czasach...<!** reklama>

Bo, po pierwsze, gościniec pisze opowiadania kryminalne. W środę mogłem jedną fabułkę prześledzić, nie ruszając się z fotela w redakcji, za którym mam okno, wychodzące na Warszawską. Około południa, jak codziennie, ustawił się tam wianuszek aut przed skrzyżowaniem z Fredry i Mazowiecką. Nagle kilka aut z tego korka zablokowało nitkę jezdni w przeciwną stronę. Z niewyróżniających się niczym pojazdów wypadły rosłe chłopy w kominiarkach. Dopiero po gromkim krzyku: „Policja!” przechodnie zorientowali się, że to nie napad, lecz wręcz przeciwnie. Wypadki potoczyły się błyskawicznie. Ze skromnego peugeota wyciągnięty został młody człowiek. Nie łysy dresiarz z kolczykiem, ale porządnie ubrany i przystrzyżony facecik, któremu facjatę trochę podmalował na czarno fachowo wykonany rzut na asfalt. Po minucie już go na Warszawskiej nie było. Wrzucony na tylne siedzenie policyjnego auta, odjechał w siną dal, pewnie na przesłuchanie. Ot, czysta, profesjonalna robótka. Bez zbędnych hałasów, nerwówki i zagrożenia dla Bogu ducha winnych ludzi, mimo że później dowiedzieliśmy się, iż na Warszawskiej zwijano członka gangu „Kadafiego” - jednej z najniebezpieczniejszych grup przestępczych w regionie. Może można go było usidlić dyskretniej, ale mała manifestacja siły i sprawności pod oknami redakcji popularnej gazety ma swoją propagandową wymowę. Uprzejmie dziękujemy za umożliwienie wykonania atrakcyjnych zdjęć i nagrania wideo. Na przyszłość prosimy tylko o dyskretny cynk przed akcją. W końcu w południe mogliśmy być gdzieś na lunchu - choć medialna trupa policyjna na wszelki wypadek przywiozła własnego fotografa.

Po drugie, gościniec pisze dramaty osobiste. W sobotę utknąłem za Przyłękami, w miejscu, w którym policja taśmą odgrodziła całe skrzyżowanie. Za taśmą leżały, mocno pokiereszowane, dwa motocykle i dwa samochody osobowe. Parę godzin później dowiedziałem się, że doszło tam do tragedii z wątkami iście literackimi. Zginęło trzech jadących na motorach mężczyzn - każdy z innego pokolenia, a wszyscy razem sunęli na zlot pod Jasną Górą. Można się domyślać, że zamierzali tam modlić się o szczęśliwy, bezpieczny sezon na siodełku...

Wypadek, niczym mit, niemal natychmiast zaczął obrastać mniej lub bardziej fantastycznymi dopełnieniami. Usłyszałem na przykład, że kobieta, która swym autem skosiła motocyklistów, została na nich z tyłu wepchnięta przez inny samochód. Później zaczęto publikować wypowiedzi policjantów o tym, że motocykliści jechali setką tam, gdzie obowiązuje sześćdziesiątka. Otóż gdyby nawet i tak było, nie zmienia to faktu, że tak zwana droga serwisowa, ciągnąca się między Białymi Błotami a Stryszkiem wzdłuż 12-kilometrowego kawałka ekspresówki S10, to perfidna pułapka na roztargnionych kierowców. Droga jest prosta, lecz wąska i na wielu odcinkach praktycznie bez pobocza. Wielokrotnie zachęca do odważnego dodania gazu, by za chwilę zmusić do przyhamowania przed ciasnymi skrzyżowaniami. Prawda, jest to tylko droga serwisowa, lecz dla paru tysięcy mieszkańców Przyłęk, Zielonki i Ciela to jedyny gościniec, łączący ze światem. Domy w tych wsiach rosną jak na drożdżach. Jeśli uwierzymy w wersję, że wypadek to wina kobiety w hondzie, bo się zagapiła albo motocyklistów, bo jechali za szybko, to następna tragedia w tym miejscu będzie kwestią czasu.

Gościniec bywa wreszcie teatrem absurdu. Przed Wielkanocą straż miejska postraszyła mieszkańców osiedla Tatrzańskiego w Fordonie wkładanymi za wycieraczki wozów kartkami. Informowały, że auta stoją w strefie zamieszkania i w związku z tym są źle zaparkowane, bo w strefie wolno parkować tylko w wyznaczonych miejscach. Z ostrzeżeń na kartkach wynika, że wkrótce ostrzeżenia zostaną zastąpione przez mandaty. W ten sposób nakreślony został idealny sposób na podtuczenie miejskiej kasy przy minimalnych wydatkach. Postawmy na wszystkich blokowiskach, zwłaszcza tych najstarszych, znak „strefa zamieszkania” i nadal nie budujmy tam parkingów, a mamona popłynie do urzędu szeroką strugą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!