Właściciele Konfrontacji Sztuk Walki nie wykluczają, że ich spółka zadebiutuje na NewConnect. Na razie KSW przymierza się do organizacji ekskluzywnych walk dla VIP-ów.
Dzięki działaniom Martina Lewandowskiego i Macieja Kawulskiego - właścicieli polskiej federacji mieszanych sztuk walki - sportem tym zainteresowało się szersze grono osób. Od małych gal, na które przybywali jedynie najwięksi zapaleńcy i miłośnicy MMA, przeszli do wielkich widowisk. Na ostatnie - w łódzkiej Atlas Arenie - sprzedano 14 tysięcy biletów. Przed telewizorami 14. galę KSW oglądało 4,5 miliona osób.
„Pudzian” przyciągnął
Spora w tym zasługa Mariusza Pudzianowskiego - 5-krotnego mistrza świata strongmanów, którego Kawulskiemu i Lewandowskiemu udało się „zaciągnąć” na ring (za ostatnią walkę siłacz dostał 300 tysięcy złotych). Kibice, którzy włączyli telewizory tylko po to, by zobaczyć „Pudziana” w akcji, mogli obejrzeć przy okazji sporo ciekawych pojedynków i dowiedzieć się więcej o MMA, które do niedawna wielu ludziom kojarzyło się z mordobiciem bez zasad.
Teraz właściciele KSW przystępują do ofensywy na rynku. Jak podał wczoraj „Dziennik Gazeta Prawna” możliwe, że federacja niedługo trafi na alternatywny rynek giełdowy - NewConnect.
- Myślimy o tym. Natomiast nie chciałbym składać żadnych deklaracji, jeżeli chodzi o datę potencjalnego debiutu. Prowadzimy różne rozmowy ze sponsorami, przygotowujemy różne nowe formy funkcjonowania KSW. Ewentualne pojawienie się na NewConnect zależy od tych działań - mówi gazecie Maciej Kawulski. Nie chce zdradzić, ile zarabia ze swoim wspólnikiem na działalności federacji, ale mówi, że koszty funkcjonowania KSW od gali do gali to kilka milionów złotych.
Przykład z zagranicy pokazuje, że z MMA da się wyżyć. Amerykanin Dana White - prezydent największej federacji mieszanych sztuk walki - UFC (jej właścicielem jest korporacja Zuffa) stał się dzięki niej milionerem. Zaczynał jako instruktor aerobiku na początku lat 90. Później był menedżerem dwóch wielkich zawodników UFC - Chucka Liddela i Tito Ortiza, by wreszcie stanąć na czele federacji.
Własne reality show
Gale UFC organizowane są średnio co 3-4 tygodnie i przyciągają na trybuny komplet widzów. Kto chce zaś obejrzeć walki w telewizji, musi wykupić dostęp po kilkadziesiąt dolarów za transmisję (w Polsce walki UFC na żywo pokazuje telewizja Orange Sport). Chętnych nie brakuje. Prócz tego UFC ma własny reality show, w którym zawodnicy walczą o kontrakt w federacji, sporo pieniędzy na konto właścicieli wpływa również ze sprzedaży gadżetów.
O tym, że MMA to brutalny biznes, przekonali się kilka lat temu Japończycy, gdy ich federacja PRIDE straciła kontrakt ze stacją telewizyjną Fuji TV, natomiast UFC zarobiła ogromne pieniądze dzięki kontraktowi z telewizją Spike TV. Korporacja Zuffa (kontrolują ją właściciele kasyn z Las Vegas, potomkowie sycylijskich emigrantów, udziały w niej ma też Dana White) wykupiła federację PRIDE i ją zlikwidowała, przejmując wielu świetnych zawodników. Sama Zuffa, której nazwa w języku włoskim oznacza po prostu bijatykę, z firmy przynoszącej milionowe straty stała się przedsiębiorstwem zarabiającym setki milionów dolarów.
Spora cena za bilet
Do takich obrotów KSW sporo brakuje, ale właściciele już szukają innych sposobów na zarobek.
9 października w średniowiecznym zamku Ryn na Mazurach odbędzie się ekskluzywne widowisko, które obejrzy zaledwie dwieście osób. Do zorganizowania show w tej formie Kawulskiego i Lewandowskiego popchnął ogromny popyt na najdroższe bilety podczas ostatnich gal. Cena za miejsce... 2500 złotych.