<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/blazejewski_krzysztof.jpg" >Wypadki w kopalniach zdarzały się zawsze i zdarzać się będą nadal, jakkolwiek ten problem byłby nagłaśniany i analizowany. To ryzyko zawsze było wkalkulowane w ten zawód. Scenariusz jest zwykle identyczny: nagłe zdarzenie, reporterski news, tłumaczenie, że niczego jeszcze nie wiadomo, a potem liczba ofiar, eksponowane łzy osieroconych, podejrzenia o nieprawidłowości i żałoba narodowa, niejako automatyczna. Jeszcze deklaracje, że winni zostaną osądzeni, że wyciągnięcie wniosków pozwoli na zapobieżenie tego typu zdarzeniom w przyszłości i święty spokój. Do następnego razu.
<!** reklama>Świat odchodzi od kopalin. Od ich eksploatacji przynajmniej w takim stopniu i w taki sposób, jaki znamy. Zagrożenie ze strony metanu jest tylko jednym z elementów. Gdyby przemysł wydobywczy był dziś bardzo opłacalny, z pewnością nie wahano by się z inwestowaniem w ochronę ludzi. A tak mamy do czynienia z błędnym kołem, z którego tak naprawdę nie ma dobrego wyjścia. Bo jeśli wydobywanie węgla nie ma obecnie większego sensu ekonomicznego, żadna siła nie zmusi nikogo do inwestowania pieniędzy w coś, co nie przynosi zysku. Troska o ludzi tym samym zawsze będzie w jakimś sensie pozorna, o ile to zbyt wiele nie kosztuje. A z drugiej strony, praca w kopalniach jest na tyle dochodowa, że na tle innych możliwości zatrudnienia, choć bardziej trzeba byłoby napisać o braku alternatywy dla tysięcy Ślązaków, że chętni zawsze się znajdą, nawet z pełną świadomością ryzyka.
Problem ten wydaje się być z gatunku gordyjskich węzłów. Tym więcej przydałoby się pokory i ciszy wokół każdej kolejnej tragedii. Odtrąbiona i koniunkturalnie zorganizowana żałoba, tak jak było w ostatnim przypadku, urąga wręcz śląskiemu odwiecznemu dramatowi.