Deontay Wilder: Chciałem ze sobą skończyć. Miałem już nawet pistolet na kolanach

4 lutego 2020, 8:57

Mistrz świata wagi ciężkiej organizacji WBC Deontay Wilder zdradził, że nie zawsze radził sobie w życiu. Po narodzinach niepełnosprawnej córki był gotowy popełnić samobójstwo.

Przed zaplanowanym na 22 lutego rewanżem z Tysonem Furym (29-0-1, 20 KO) mistrz świata WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder (42-0-1, 41 KO) nie zaniedbuje obowiązków medialnych. "Bronze Bomber" udzielił ostatnio kilku ciekawych wywiadów. W rozmowie z BT Sport ujawnił, że na początku kariery był blisko popełnienia samobójstwa.

W wieku 19 lat Wilder po raz pierwszy został ojcem. Córeczka Naieya urodziła się w 2005 r. z rozszczepem kręgosłupa. Schorzenie to mogło spowodować, że dziewczynka nigdy nie będzie chodzić. Bardzo kosztowne było też leczenie. Na tyle, że przyszły mistrz obawiał się, że nie sprosta stawianej przed nim próbie.

- Najgorszy czas w moim życiu przechodziłem lata temu. Moja pierwsza córka urodziła się w 2005 roku, w 2006 spadło na mnie wiele nieszczęść. Straciłem członków rodziny, pewnego dnia siedziałem z pistoletem na kolanach i byłem gotowy popełnić samobójstwo. Takie myśli przychodzą do głowy. Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy, kto przeżywa depresję albo ma gorszy okres, jest na nie narażony. Nie myśli się wtedy o nikim innym, tylko o sobie. Jedynym wyjściem z sytuacji wydaje się opuszczenie tego świata - zdradził przed kamerami Wilder.

Rozwiń

Na szczęście pięściarz z Alabamy postanowił walczyć. I to dosłownie, niedługo po narodzinach Naieyi zaczął trenować boks. Mimo tak późnego startu już w 2008 roku został brązowym medalistą olimpijskim. Jeszcze w tym samym roku zadebiutował na zawodowych ringach, a w styczniu 2015 zdobył tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. Bronił go już 10 razy. Najbliżej odebrania mu pasa był Fury. Po znakomitej walce, w której Brytyjczyk przeważał, ale też dwukrotnie padał na deski po ciosach Wildera, sędziowie orzekli remis. Rewanż był nieunikniony, dojdzie do niego 22 lutego w Las Vegas.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...