https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy jeszcze ktoś tylko po receptę?

Sławomir Bobbe
W oczekiwaniu na lekarza, kilka godzin z płaczącym dzieckiem na ręku może zniechęcić każdego do postulatów podwyżek dla służby zdrowia.

W oczekiwaniu na lekarza, kilka godzin z płaczącym dzieckiem na ręku może zniechęcić każdego do postulatów podwyżek dla służby zdrowia.

<!** Image 2 align=right alt="Image 74149" sub="Na co dzień pustawe korytarze Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w dni wolne od pracy stają się miejscem nerwowych reakcji rodziców, którzy kilka godzin czekają na przyjęcie przez lekarza / Fot. Dariusz Bloch
">- W poniedziałek córka miała wysoką gorączkę, wymiotowała, więc pojechaliśmy z nią do przychodni przy ulicy Koszalińskiej. Zastaliśmy pełen korytarz rodziców z chorymi pociechami, a przyjmował tylko jeden lekarz. Czekaliśmy w kolejce co najmniej 40 minut, żona nosiła córkę na rękach, bo mała była bardzo marudna. Nagle do przychodni weszła pani z dzieckiem. Po krótkiej rozmowie z recepcjonistką, kobietę natychmiast przyjął lekarz, który dyżur miał rozpocząć dopiero za dwie godziny. Zapytałem więc w recepcji, co trzeba zrobić, by zostać przyjętym bez czekania, tak jak ta pani - relacjonuje pan Krzysztof, tata kilkulatki. - Recepcjonistka wytłumaczyła, że to czysta uprzejmość i jeśli tylko chcę, też mogę zapytać pana doktora, czy mnie przyjmie. Ludzie na korytarzu także się oburzyli, a wtedy lekarz do nas wyszedł i asekuracyjnie zapytał, czy jest tu jeszcze jakiś rodzic, który przyszedł tylko po receptę. Zastanawiam się, dlaczego wcześniej pan doktor nie zainteresował się pacjentami, przecież widział, co dzieje się w poczekalni.

<!** reklama>Doniesień tych nie chce komentować kierowniczka przychodni Hanna Porzych. - Jeśli jest jakiś problem, to niech ten pan przyjedzie do mnie i opowie to osobiście. Na pewno sprawę wyjaśnimy - zapewnia.

W dni wolne i weekendy jeszcze gorzej, według naszych Czytelników, sytuacja wygląda w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy. - Trafiłem tam z dzieckiem z wysoką gorączką. Niby na miejscu było dwóch pediatrów, ale tylko jeden przyjmował. Czekałem prawie 3 godziny z córką na ręku, która cały czas płakała. Nie sądziłem, że to potrwa tak długo, nie miałem nawet jedzenia dla dziecka. A w korytarzu tłoczą się wszyscy, dzieci małe, duże, często z zakaźnymi chorobami. Tak przecież nie może funkcjonować wojewódzka lecznica! - oburza się bydgoszczanin.

- Robimy co możemy, ale żeby rozładować kolejki, inne szpitale też musiałyby podpisać umowy na świadczenie porad ambulatoryjnych – mówi Danuta Kurylak, zastępca dyrektora szpitala. - Żaden lekarz nie może odmówić pomocy w sytuacji zagrożenia życia. Można więc jechać do Szpitala Uniwersyteckiego przy ulicy Jurasza, tam też jest dziecięca izba przyjęć, tymczasem wszyscy przyjeżdżają do nas. Mamy ograniczone możliwości płacowe, a i tak zatrudniliśmy dodatkowo pediatrów. Proszę zauważyć, że w normalnej poradni też się długo czeka.

Tłumaczenia lekarzy nie trafiają jednak do rozgoryczonych rodziców. - Lekarze strajkują krzycząc o podwyżki. Płacę co miesiąc około 190 złotych ubezpieczania zdrowotnego, żona też. Płacenie to nasz obowiązek, a spróbuj nie zapłacić, to drzwi przychodni są dla ciebie zamknięte. A obowiązek lekarzy na czym polega? - pyta pan Krzysztof.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski