Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy bydgoscy restauratorzy też chcą zakazu wstępu dla rodzin z małymi dziećmi?

Dorota Witt
Dorota Witt
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne www.pixabay.com
Właściciele poznańskiej restauracji ogłosili, że nie będą dłużej obsługiwać rodzin z dziećmi poniżej 6. roku życia. Powód? Bałagan, jaki zostawiają po sobie najmłodsi goście. Rozgorzała dyskusja: jedni pomysłowi przyklaskują, inni grzmią, że to dyskryminacja. Co na to bydgoscy restauratorzy?

- To krzywdzący i dyskryminujący pomysł - mówi Agnieszka Molik-Matyga, bydgoszczanka, podróżniczka, która z mężem i trójką małych dzieci odwiedziła już ponad 30 krajów (i setki tamtejszych restauracji, barów...). - Na świecie w większości przypadków obsługa jest dla nas mila i bardziej pomocna niż w Polsce. Przykro mi to mówić... Może dlatego tam jest nam łatwiej. Bo czuje się milej obserwowana. Czuję, że ktoś mnie wspiera. Wiele, wiele razy to obsługa chwyciła malucha, który z nudów zaczynał marudzić, żeby się z nim pobawić i choć na chwilę dać nam odetchnąć. A w Polsce słyszymy o zakazach. Oczywiście jest wiele innych miejsc, do których możemy wejść bez problemu, ale dlaczego w ogóle komuś przyszło do głowy ustanawiać granice wieku?! Może warto pomyśleć, że to nie kwestia dzieci, a rodziców? Przychodzą i nie reagują na zachowania dzieci. Niestety, nawet jeśli przychodzimy się zrelaksować i zjeść w spokoju, nadal jesteśmy odpowiedzialni za maluchy i to do nas należy dbanie o ich dobro i...dobro ludzi wokół. W końcu oni też przyszli, by odpocząć. Wystarczy przyswoić sobie podstawowe zasady współżycia społecznego. Rodzic powinien przemyśleć sprawę: jeśli nie jest w stanie poradzić sobie z dzieckiem w restauracji, to może zaczekać z takim wyjściem? Może wyjść do knajpy z kimś, kto pomoże? Jest chyba jakaś inna opcja niż zrobienie totalnego bajzlu, jak w Poznaniu. Bo ja rozumiem też właścicieli lokali, hoteli. Chcieliby przyjmować kulturalnych ludzi...

Może warto pomyśleć, że to nie kwestia dzieci, a rodziców? Przychodzą i nie reagują na zachowania dzieci. Niestety, nawet jeśli przychodzimy się zrelaksować i zjeść w spokoju, nadal jesteśmy odpowiedzialni za maluchy i to do nas należy dbanie o ich dobro i...dobro ludzi wokół.

Zakaz dla rozgłosu?

- Przyglądając się działaniom restauratorów z Poznania, czytając komentarze, które je popierają, mam potrzebę powiedzieć głośno: dzieci to nie tylko samo zło. Zdaje mi się, że tamten lokal chciał, by zrobiło się o nim głośno. Kto w Polsce słyszał o nim przed kontrowersyjnym postem? - pyta Agnieszka Michalska, animator na wesela i urodziny. - W Bydgoszczy na szczęście zauważam odwrotny trend: restauratorzy nie tylko inwestują w kąciki zabaw (nawet kosztem likwidacji stolika czy dwóch), coraz częściej decydują się na przygotowywanie cyklicznych, weekendowych animacji dla dzieci. Maluchy świetnie się bawią pod dobrą opieką, a rodzice mogą w końcu odetchnąć. Z jednej strony to wyraz zrozumienia rodziców i najmłodszych gości, z drugiej - dbanie o własny interes, bo gdzie następnym razem przyjdą rodzice, by w spokoju zjeść?

Restauratorzy liczą na rozsądek dorosłych

Rzeczywiście: bydgoscy restauratorzy nie mają, przynajmniej oficjalnie, pomysłów, by rodzin z małymi dziećmi do lokali nie wpuszczać. Liczą na rozsądek dorosłych. Ale z tym bywa różnie. - Nie wprowadzamy żadnych zakazów (i to nie tylko dla rodzin, zapraszamy także gośćmi z pieskami). Dzieci są przez personel traktowane często z większą nawet uwagą niż dorośli. Dostają swoje obrazkowe menu, kelnerzy przyjmują od nich zamówienia - mówi Zofia Wdzięczna z kawiarni Sowa.
Restauratorzy mają świadomość tego, że najmłodszymi gośćmi trzeba się starannie zająć. Czasem zdaje się jednak, że nie wiedzą o tym sami rodzice. - Niektórzy są tak zajęci jedzeniem i rozmową, że przestają zwracać uwagę na to, co robi dziecko. A ono właśnie urządza sobie wyścig na hulajnodze między noszącymi gorące napoje kelnerami. Nie możemy nie reagować. Nie chodzi nawet o szkody, które mogłyby powstać, raczej o bezpieczeństwo maluchów. Podchodzimy do rodziców i grzecznie prosimy, by zajęli się dzieckiem. Bywa różnie: jedni od razu interweniują, inni zachowują się, jakby nie słyszeli naszych próśb i spokojnie dopijają kawę.

Goście nie skarżą się na dzieci

- Nie rozumiem motywacji restauratorów, którzy nie chcą u siebie najmłodszych gości, z mojego punktu wdziania to najlepsi goście. Dużo zamawiają, mają wielką radość z pięknych, słodkich ciast, robią zamieszanie, ale pozytywne - mówi Tomasz Wernik z Zapałka Coffe. - Już na wstępie zakładam, że po wizycie rodziny z małymi dziećmi zostanie bałagan, dlatego nie stresuje mnie to. Wiadomo, że gdy dziecko zauważy torebkę z cukrem, rozedrze ją, by sprawdzić, co się stanie. To naturalne. Można utyskiwać, a można tej ciekawości wyjść na przeciw, inwestując w kącik zabaw. U nas dzieci na ścianie mogą malować kredą. Kreda się kruszy, trzeba ciągle sprzątać na mokro, ale to nie problem. Może mam szczęście do kulturalnych klientów, ale nigdy jeszcze nie musiałem zwracać rodzicom uwagi, że dziecko rozrabia i trzeba je uspokoić. Sami interweniują. Nawet jeśli wydaje mi się, że dziecko zachowuje się za głośno, wychodzę z założenia, że dopóki inni goście nie zgłaszają uciążliwości, jest w porządku. A nigdy jeszcze nie zgłosili.

Decyzja właścicieli lokalu w Poznaniu wywołała dyskusję o odpowiedzialności dorosłych za zachowanie dziecka w miejscu publicznym, a taka przyda się nie tylko restauratorom.

Smaki Kujaw i Pomorza 3

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera