Wynik jest nieco mylący, bo wcale tak łatwo nie było. W pierwszej połowie nasi piłkarze nie mogli zdobyć bramki gości. Ale w drugiej połowie polepszyli celowniki.
Zaczął Arkadiusz Milik (znowu ważny gol dla reprezentacji), a potem, w samej końcówce, szósty bieg włączył niemiłosiernie nieskuteczny wcześniej Robert Lewandowski i mógł z czystym sumieniem powiedzieć żonie po powrocie do domu słynne „trzy strzeliłem”. Dzięki czemu niektórzy przestaną mu wytykać fakt, że w eliminacjach potrafił pokonać jedynie bramkarza Gibraltaru.
Sytuacja Polaków w tabeli jest dobra, wciąż zajmujemy pierwsze miejsce, ale nie zapominajmy, że najważniejsze mecze dopiero przed nami. Czyli te wyjazdowe - w Niemczech i Szkocji oraz u siebie z Irlandią. Awans wydaje się na wyciągnięcie ręki, choć trzeba być czujnym, by na koniec nie zdziwić się jak... wczoraj duńscy żużlowcy w Vojens.
Oni też już praktycznie cieszyli się z sukcesu (wygranej w Drużynowym Pucharze Świata), ale w dwóch ostatnich biegach przyszedł kataklizm i zamiast radości były szok i niedowierzanie.