https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czterech Wojtków w jednym Banachu

Krzysztof Błażejewski
Człowiek - instytucja: inżynier elektryk i jednocześnie poeta. Kolekcjoner staroci (przede wszystkim widokówek) i miłośnik Bydgoszczy, który potrafi godzinami rozprawiać o ukochanym mieście.

Człowiek - instytucja: inżynier elektryk i jednocześnie poeta. Kolekcjoner staroci (przede wszystkim widokówek) i miłośnik Bydgoszczy, który potrafi godzinami rozprawiać o ukochanym mieście.

<!** Image 2 align=right alt="Image 72963" sub="Na okładce swojego ostatniego kolekcjonerskiego albumu (został poświęcony widokom starego bydgoskiego kanału) Wojciech Banach mógł dać upust swojej artystycznej pasji i poetyckiemu postrzeganiu rzeczywistości">O takich ludziach zwykło się mówić: człowiek - orkiestra albo „omnibus”. W przypadku Banacha takie zwroty nie wydają się jednak być odpowiednie. Jego różnorodne pasje łączą się ze sobą, współdziałają, wzajemnie z siebie wynikają.

Poezja matematyczna

Wojciech Banach inżynierem został, bo... wypadało mieć tzw. fach w ręku. Poezją zafascynował się na studiach z wewnętrznej potrzeby. Kolekcjonerską żyłkę miał od dziecka, a miasto kocha od urodzenia. Niedawno wydał kolejny album starych widokówek i fotografii z jego zbiorów „Nad Starym Bydgoskim Kanałem”.

Banach uważa, że łączenie wiedzy ścisłej z poezją, co wielu szokuje, wcale nie jest rzadkością.

- Matematyka mi nawet w poezji... pomogła - twierdzi. - Daje ona pewną logikę, precyzję w wysławianiu się. Uniezależnia od standardowych sformułowań i wyrażeń, którymi są np. skażeni poloniści oraz wzbogaca słownictwo o zwroty charakterystyczne dla nauk ścisłych, które uatrakcyjniają tekst.

Wynalazki niepotrzebne?

- Inżynierem elektrykiem zostałem, bo w młodości to mnie interesowało, a ponadto, kiedy zacząłem chodzić do Technikum Mechaniczno-Elektrycznego, już byłem skazany na pewien profil kształcenia - wspomina Banach.

<!** reklama>Dziś jednak ta praca to dla niego jedynie źródło utrzymania. Choć ma za sobą kilka wynalazków i patentów, m.in., w zakresie wzorów użytkowych oświetlenia, czuje się twórczo w tej materii nie do końca spełniony.

- Dziś nie ma już warunków dla wynalazczości - uważa. - Mało jest w pracy czasu na inwencję, doświadczenia i poszukiwanie nowych rozwiązań. Narzucane są gotowe wzorce, pracować trzeba pod presją czasu. Zresztą teraz wszechwładna jest elektronika, moja specjalność jest w defensywie...

Więcej energii przeznacza tym samym na twórczość literacką. - Poetą nigdy właściwie nie chciałem być, nie myślałem o tym jako o sposobie na życie - mówi. - To zupełnie inny rodzaj ekspresji, to odczuwanie potrzeby, wręcz fizjologiczne, wypowiadania się poetycko.

Podróż w nieznane

- Lubiłem „od zawsze” zbierać stare przedmioty - wspomina. - Jak niemal każdy w dzieciństwie gromadziłem naklejki, znaczki, monety. Kiedy jednak pojawiła się masowa produkcja, przestałem. Zraziły mnie do tego typowego zbieractwa też katalogi, gdzie wszystko jest dokładnie spisane i opisane. Prawdziwe kolekcjonerstwo rozumiem inaczej. Wybrałem więc pocztówki.

Banach zbiera widoki Bydgoszczy i okolic. Przede wszystkim stare. O nich potrafi mówić z niekłamaną pasją całymi godzinami:

- Współczesnych pocztówek mam w swym zbiorze mniej niż dawnych, około 2 tys. Nie dlatego, żebym je programowo odrzucał. W większości są one zestandaryzowane i wydawane w ogromnych nakładach, rzadko się trafi coś ciekawego. Bydgoskie dzisiejsze widokówki to na ogół kilka najważniejszych budynków czy miejsc w mieście w różnych ujęciach. Widoki spoza centrum miasta praktycznie się nie trafiają. A dla mnie najciekawsze są właśnie takie, które pokazują mało znane zakątki Bydgoszczy.

Osobny dział w zbiorach Banacha to często jedyne i niepowtarzalne ujęcia np. nieistniejących już fabryk czy sklepów. Przed laty był zwyczaj, że właściciel z rodziną zamawiał fotografa, ustawiali się wszyscy i pozowali do ujęć, które potem stanowiły nie tylko pamiątkę, ale też rozsyłano je w formie reklamy. Ponadto trzeba pamiętać, że fotografia jest starsza od widokówki o kilkadziesiąt lat.

- Filokartystyka zawsze pozostanie dla mnie wyprawą w nieznane, pełną realizacją prawdziwej idei kolekcjonerstwa - uważa Wojciech Banach. - Pocztówek wydano tak dużo i tak różnorodnych, że każda kolekcja zawsze pozostanie otwarta, niemożliwe jest też ich skatalogowanie. Warto pamiętać, że miasto wielkości Bydgoszczy w najlepszym okresie dla pocztówek, na początku XX wieku, emitowało około miliona kartek miesięcznie! Większość z nich trafiała do odbiorców w Niemczech, dlatego też nie zachowało się ich w Polsce wiele.

Kieszeń kolekcjonera

Chociaż dziś zbieracz nie musi już mieć obrazków „na papierze”, bo kolekcję można zbudować w formie elektronicznej, w komputerze, Banach nie poddał się nowoczesności.

Zawsze spotkać go można na giełdach staroci, gdzie uważnie przegląda oferowany towar. Narzeka jednak, że wybór jest coraz mniejszy, a ceny za wysokie. Dziś dla kolekcjonera to znaczny wydatek, zwłaszcza za pocztówkę z rzadkim ujęciem i w dobrym stanie.

Kanał Bydgoski towarzyszył Banachowi właściwie przez całe życie. W dzieciństwie był jego jakby drugim podwórkiem, bo tuż przy nim był ogródek, który mieli jego dziadkowie. Potem do szkoły chodził drogą nad kanałem, a i dziś mieszka także niedaleko, parę minut od tej drogi wodnej.

Życie na kanale

Część widokówek w zbiorach Banacha prezentuje właśnie Kanał Bydgoski i jego otoczenie. To niesłychanie bogata kolekcja, przede wszystkim jakościowo. Ma to swoje odbicie w zestawach reprintów, które Banach od lat wydaje.

Potrafi zawsze znaleźć niestandardowe, a nawet nieznane dotąd ujęcia, zakątki Bydgoszczy dawno już nieistniejące, a i pozacierane w pamięci najstarszych mieszkańców. Znajduje zarówno „życie” na kanale, jak i dziesiątki szczegółów trudno zauważalnych na pierwszy rzut oka, które wydobywa stosując powiększenia.

Gdzie teatr, gdzie zamek?

Czy taki kolekcjoner mógłby pozostawać obojętny na dzisiejszy wizerunek miasta, na jego przemiany? Oczywiście nie.

Jak wielu bydgoszczan, tak i Wojciech Banach z troską spogląda na obecny stan centrum miasta.

- Nie rozumiem, dlaczego przez tyle lat władze nie potrafiły zadbać o odbudowę centralnej części Bydgoszczy, mimo iż w czasie okupacji zburzono tu niewiele - uważa. - Bydgoszcz to chyba ostatnie miasto w Polsce tej wielkości, które się tym nie zajęło. W ten sposób odnosi się wrażenie, jakbyśmy aprobowali decyzje władz okupacyjnych. Brak pierzei Starego Rynku, teatru z pewnością jest znaczący dla wizerunku miasta. Zniszczono też część Starego Kanału. Nie zadbano także nigdy o ochronę terenu, gdzie znajdował się pierwotny gród, a po nim zamek. Konsekwencją tego są takie sytuacje jak ta, gdy latem tego roku, tuż przed budową hotelu ujawniono wał ziemny sprzed tysiąca lat. A jaki to problem był już dawno przesłonić lub rozebrać tę nieszczesną „Kaskadę”, na którą wszyscy narzekali?

Dobrego początki

Banach podkreśla jednak, że nie można przez pryzmat zaniedbań czy zaniechań postrzegać całej Bydgoszczy: - Bardzo mnie cieszy na przykład dostrzegalna troska o wygląd Starego Kanału i otoczenia. Szczególnie widać to podczas rekonstrukcji urządzeń śluzowych. Odtwarzana jest faszyna, porządkowane są alejki. Nadal jednak brakuje mi miejsc, gdzie można by przysiąść, napić się i zjeść... Irytuje mnie jednak powszechne narzekanie mieszkańców, że miasto jest brzydkie i nic się w nim nie dzieje. To nieprawda. Dzieje się aż nadto, propozycji imprez kulturalnych jest tyle, że nieraz trzeba wybierać między różnymi dziejącymi się w tym samym czasie. Narzekają pewnie ci, którzy nie wiedzą, nie interesują się albo nie chce im się nigdzie chodzić.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski