Nakło ma jedną taką rodzinę muzykującą. Graniem zaraził wszystkich ojciec - Jerzy Walkowiak, absolwent Podstawowej Szkoły Muzycznej w Bydgoszczy w klasie trąbki. Synowie idą w jego ślady.
<!** Image 2 align=right alt="Image 55697" sub="Trio Wojtek - pianino oraz Filip i Stasiu - skrzypce nieczęsto grają razem / Fot. Andrzej Karnowski">Właśnie pan Jerzy wrócił z Jerzym-juniorem z Kowna. - Syn nie uczestniczył w konkursie - mówi. - Poznawał klimat konkursu. To była wspaniała impreza.
Jurek kończy właśnie VI klasę w Bydgoszczy. Jest już po egzaminie muzycznym w gimnazjum. W poniedziałek ogłoszone zostaną oficjalne wyniki kwalifikacji. Prawo dalszej nauki gry na fortepianie otrzymują tylko najlepsi.
Przez pierwszy rok jeździł na tzw. fundację - mówi ojciec. - Na koniec roku stanął do egzaminu z uczniami pierwszej klasy szkoły muzycznej. Od drugiej klasy był już jej uczniem. Wojtek zaczął naukę gry na fortepianie rok wcześniej, w wieku sześciu lat. Przyglądał się, jak ćwiczył starszy o 3 lata brat. Imponował mu. Od zerówki był na fundacji.
<!** reklama left>Ćwiczę codziennie, po godzinie - zapewnia Jurek. - Raczej sam pamiętam o tym, że trzeba grać, ale czasem tata podpowiada. Jak ma czas, słucha i ocenia. Bardzo lubię grać utwory Jana Sebastiana Bacha.
Filip - inaczej jak dwaj starsi bracia - wybrał skrzypce. Zaczął jeszcze wcześniej, bo od piątego roku życia. Teraz kończy II klasę.
Siedmiolatek Staszek też gra na skrzypcach. Sporo mu brakowało do 5 lat, kiedy zaczął. Zdał egzamin do bydgoskiej podstawówki muzycznej i został przyjęty. Trzy dni temu, na zakończenie roku szkolnego, w przedszkolu „Donald” w Nakle zagrał pieśń Mozarta. Wojtek mu akompaniował na pianinie.
Teraz pora na Elżunię - jak nazywa ją ojciec. Ma 5 lat i zdążyła się już zaprezentować nauczycielce. Tej samej, która uczy Filipa i Stasia. Też rozpocznie na skrzypcach. Niewiadomą jest tylko trzyletnia Terenia.
- Trudno zaczynać tak wcześnie - uważa ojciec. - Choć w Japonii dzieci w tym wieku już grają.
Sześcioro dzieci i wiele obowiązków. Państwo Walkowiakowie dzielą je między siebie, ale i między starsze dzieci. Jerzy pomaga w ćwiczeniach Wojtkowi, dopilnowuje Stasia. Do Bydgoszczy wozi ich autem ojciec. Jeździ po nich mama, Grażyna. Na koncerty do Filharmonii Pomorskiej udają wszyscy. Czują się tam jak ryby w wodzie.