Do napadu na strażników miejskich doszło trzynaście lat temu, w nocy z 24 na 25 września 2003 roku. Trzech strażników w towarzystwie koleżanki z pracy wracali po służbie do domu, byli ubrani po cywilnemu. Szli wzdłuż Brdy, a w okolicy ronda Bernardyńskiego zostali zaatakowani przez grupę chuliganów. Sprawcy wciągnęli strażników w krzaki i dotkliwie pobili. Jednemu z mundurowych - Markowi L. - krewki napastnik zadał cios siekierą prosto w twarz.
Mężczyzna przeżył, ale miał uszkodzone kości twarzoczaszki, podniebienie, zębodoły, a co więcej, stracił oko. Przez lata rodzina i współpracownicy okaleczonego strażnika robili wszystko, aby mu pomóc. Strażnicy miejscy w całym kraju urządzili zbiórkę pieniędzy na skomplikowaną operację rekonstrukcji twarzy. Pionierskiego zabiegu podjął się niemiecki chirurg z kliniki w Kassel. Po serii zabiegów okaleczony mężczyzna wrócił do pracy w Straży Miejskiej jako operator miejskiego monitoringu.
Wpadli po dekadzie
Sprawcy brutalnej napaści przez lata pozostawali nieuchwytni. Śledztwo umorzono już po dwóch miesiącach z powodu niewykrycia sprawców. W ujęciu podejrzanych pomógł - 10 lat po napadzie - świadek koronny. Zeznając w innej sprawie, przyznał, że jest w posiadaniu cennych informacji dotyczących napadu na strażników miejskich. W 2013 r. policji udało się zatrzymać podejrzanych.
Pierwszy wpadł 31-letni Sławomir B. Mundurowi złapali go, kiedy wysiadł na bydgoskim lotnisku z samolotu wracającego z Irlandii. Dwaj pozostali napastnicy - brat Sławomira B. - Piotr oraz Sławomir S. zostali ujęci kilka miesięcy później.
Wyroki dla napastników
W piątek przed bydgoskim sądem sprawa miała swój finał. Najtrudniejszym zadaniem, które stało przed sądem, było ustalenie, który ze sprawców uderzył strażnika siekierą. Świadkowie, a także oskarżeni bracia B. zeznali, że zrobił to Sławomir S. Sędzia też nie miał wątpliwości. Skazał najbardziej agresywnego z napastników na sześć lat więzienia. Bracia B., którzy atakowali strażników kijem i butelką, dostali wyroki w zawieszeniu - 2 i 1,5 roku.