https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas wypłat roszczeń przy kasowym okienku minął bezpowrotnie

Hanna Walenczykowska
Bydgoski oddział PZU Życie tylko przyjmuje dokumenty. Czas wypłat roszczeń przy kasowym okienku minął bezpowrotnie.

Bydgoski oddział PZU Życie tylko przyjmuje dokumenty. Czas wypłat roszczeń przy kasowym okienku minął bezpowrotnie.

Pan Benedykt po śmierci żony zgłosił się do bydgoskiego oddziału PZU Życie przy ulicy Grodzkiej. - Powiedziano mi, że pieniądze otrzymam za miesiąc z Poznania. To szczyt bezczelności - denerwował się pan Benedykt z Bartodziejów. - Za Gierka, a nie jestem zwolennikiem komuny, było tak, że przychodziło się do oddziału, składało dokumenty. Po chwili następowała wypłata. Ja potrzebuję tych pieniędzy natychmiast. Koszty pogrzebu są wysokie i nikt nie będzie czekał. Nikogo nie obchodzi to, że nie otrzymałem odszkodowania, a ja przecież nie buduję sobie w ogrodzie wodotrysku dla uciechy! Ja muszą godnie pożegnać żonę!

Pan Benedykt przedstawił w PZU Życie polisę ubezpieczeniową swojej żony, tzw. książkę opłat składek ubezpieczeniowych typu D. Po kilku dniach dowiedzieliśmy się, że nasz Czytelnik otrzymał pieniądze pocztą. Na szczęście po tygodniu, a nie - jak zapowiadano - po miesiącu. Jak takie procedury tłumaczy ubezpieczyciel?

- Zgodnie z obowiązującym w PZU Życie procesem likwidacji, zgłoszenia roszczeń są przyjmowane w jednostkach typu „front-office”, czyli dostępnych dla klientów - w oddziałach (również telefonicznie oraz internetowo) - tłumaczy Artur Dziekański, rzecznik prasowy PZU Życie. - Realizowane są z poziomu jednostek typu back-office, czyli w Regionalnych Centrach Likwidacji Szkód i Świadczeń przez wyspecjalizowane zespoły.

Zatem pracownik bydgoskiego oddziału może udzielać jedynie informacji ogólnych na temat przebiegu procesu likwidacji, na przykład, w jakim terminie, zgodnie z warunkami umowy, realizowane jest świadczenie, jakie dokumenty są wymagane, itp.

Przedstawiciel PZU, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie mógł skomentować sytuacji, w której znalazł się pan Benedykt. Może to zrobić jedynie rzecznik ubezpieczonych bądź rzecznik praw obywatelskich. Poza tym wszystkich obowiązują przepisy o ochronie danych osobowych.

- Zapewniamy jednak, że zasygnalizowana sprawa została przez nas dokładnie przeanalizowana i możemy zapewnić, że ze strony PZU nie miały miejsca żadne uchybienia - podkreśla Artur Dziekański.

Wypada nam wierzyć na słowo. Zwłaszcza że pan Benedykt pieniądze otrzymał i sprawa zakończyła się dla niego szczęśliwie. O podobnym szczęściu nie mógł jednak powiedzieć pan Jerzy.

<!** reklama>

- Mam polisę na życie sprzed wielu lat. Wtedy jeszcze pracowałem. Mój zakład pracy wykupił polisę ubezpieczenia zbiorowego - twierdzi bydgoszczanin. - Potem, o ile dobrze pamiętam, płaciłem jeszcze jakieś składki. Niedawno zmarła bliska mi osoba, więc poszedłem do PZU.

Pan Jerzy był przekonany o tym, że wysokość jego ubezpieczenia wynosi 7 milionów złotych. Taką kwotę wpisano na polisie. Nie wiedział jednak, że wysokość ubezpieczenia została zmieniona, bo zastosowano denominację. - Po latach płacenia składek otrzymałem tylko 140 złotych! Skandal, nawet wiązanki za to nie można kupić - skarży się pan Jerzy. - Takich ludzi jak ja na pewno jest więcej. Myślę, że nie zdają sobie sprawy z tego, jak niewiele takie ubezpieczenie im daje.

Niestety, pan Jerzy podał nam zbyt mało danych. Zatem...

- Nie można ustalić, o jakie ubezpieczenie chodzi. Suma ubezpieczenia oraz zakres i wysokość świadczeń określone są na polisie - przypomina rzecznik PZU Życie. - W przypadku corocznego podwyższania sumy ubezpieczenia, ubezpieczony otrzymuje pisemną informację na temat aktualnej wysokości świadczeń przypadających na poszczególne ryzyka.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski