<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/warta_ryszard.jpg" >Już sobie wyobrażam te dialogi: a u was podobno różne seksy się uprawia za pieniądze! - Ależ skąd - przekonuje kontrolerów rezolutna burdelmama. - Pocieszanie strapionych, wesoła kompania dla rozbawionych i odmiana dla znudzonych. Po prostu usługi towarzyskie! A dziewczyny takie rozebrane, bo strasznie ostatnio gorąco.
OK. Koniec z żartami. Podziwiam optymizm wysokich urzędników z biur MSWiA, głęboko wierzących w to, że nękającymi kontrolami da się zwalczyć prostytucję. Każdy w Polsce wie, na czym polegają „usługi towarzyskie” i nie trzeba specjalnych trójek, by się o tym przekonać. Najstarszy zawód świat był, jest i będzie. Wiadomo też, że nie jest to zwyczajny biznes i nie tylko z powodów etycznych, obyczajowych czy sanitarnych. Dramat polega na tym, że ten interes zawsze funkcjonuje na styku z podziemiem przestępczym i dlatego powinien być poddawany ścisłej reglamentacji i skutecznej kontroli. Zbyt często za kulisami „wesołych” lokali skrywa się cała masa całkiem już niewesołych sposobów łamania prawa ze zmuszaniem do nierządu, handlem żywym towarem i narkotykami włącznie.
<!** reklama right>Paradoks polega na tym, że całe zło prostytucji jest w rzeczywistości argumentem za jakąś formą jej rozsądnej legalizacji. Bo tylko wtedy można ją sensownie kontrolować i ograniczać związanie z nią negatywne zjawiska. W każdym razie lepsze to niż utrzymywanie pełnej hipokryzji sytuacji, w której domów publicznych jest bez liku i tylko dla niepoznaki nazywane są one agencjami towarzyskimi. A państwo od czasu do czasu odkrywa Amerykę, że w agencjach nie tylko z towarzystwa można skorzystać.
Oczywiście, można zagonić iluś tam policjantów, prokuratorów i pań z sanepidu, odtrąbić wielką akcję, by w błysku kamer zlikwidować kilka tego rodzaju przybytków. Tylko, że będzie to klasyczne zamiatanie brudów pod dywan. Działanie tyleż bezsensowne co nieskuteczne. W efekcie interes całkowicie przejdzie do podziemia, do końca wpadnie w łapy mafii, a państwo straci instrumenty kontroli. Tylko, kto się u nas odważy na zerwanie z udawaniem i nazywanie rzeczy po imieniu?