Na bydgoskich ulicach zaczął się sezon uszkadzania samochodów. Powybijane tuleje wahaczy w zawieszeniu, połamane alufelgi, zniszczone opony... Jeżeli już wpadliśmy w dziurę w jezdni i zniszczyliśmy auto, nie powinno być większego problemu z uzyskaniem zwrotu kosztów naprawy. - W naszym przypadku termin wypłaty odszkodowania to mniej więcej trzydzieści dni - mówi Tomasz Okoński z bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Oczywiście, przypadki uszkodzenia pojazdów z winy złego stanu nawierzchni dróg trzeba odpowiednio uzasadnić…
[break]
Jak udowodnić szkodę?
- Przecież w tej chwili każda osoba ma telefon komórkowy z opcją robienia zdjęć - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik bydgoskiego Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. - To najważniejszy dowód. Najlepiej też zapamiętać numer domu, który stoi przy miejscu, gdzie doszło do uszkodzenia pojazdu. To pomoże nam zweryfikować stan jezdni w konkretnym miejscu i przyznać rację kierowcy...
- Nie może też być tak, co się zdarza, że właściciel pojazdu zgłasza jego uszkodzenie trzy dni po fakcie - dodaje Tomasz Okoński. - Najlepiej, żeby fakt zniszczenia jakiegoś elementu samochodu został potwierdzony także przez policjantów.
Co mówią statystyki? Liczby pokazują, że z roku na rok wniosków o wypłacenie odszkodowań za zniszczone na dziurach auta jest coraz mniej. Albo mamy coraz wytrzymalsze i nowsze samochody, albo... drogowcy robią dobrą robotę.
Inwestycje w drogi
- W 2013 roku wyremontowaliśmy 50 kilometrów dróg, w minionym - 40 kilometrów. Do tego dochodzi oczywiście budowa autostrad. Rzeczywiście, wniosków o odszkodowania z uwagi na zły stan dróg jest mniej - mówi rzecznik
GDDKiA. Krzysztof Kosiedowski powtarza to samo: - Jakkolwiek niewiarygodnie by to zabrzmiało, inwestujemy w nawierzchnie ulic w mieście. W porównaniu z 2013 rokiem, w ubiegłym wypłaciliśmy o sto odszkodowań mniej. Warto podkreślić, że te liczby nie dotyczą tylko uszkodzeń pojazdów - to także przypadki pieszych, którzy potknęli się na dziurawym chodniku, przewrócili się, złamali rękę. Chodniki w mieście też są w coraz lepszym stanie.
ZDMiKP płaci teraz - wybranej w przetargu firmie - 400 tys. zł, ubezpieczając się od takich przypadków. To około jedna trzecia mniej niż kiedyś.